Zrobiłem sobie małą przerwę wakacyjną, ale już jestem.

Minęło lato całe, a ja nic o piwie nie pisałem… normalnie nie jestem sobą 🙂 Nie chodzi o to, że wcale nie próbowałem nowinek z piwnego świata. Owszem – popijałem i to sporo, ale stwierdziłem w swoim wakacyjnym rozleniwieniu, że jest tego taki ogrom, że najzwyczajniej w świecie nie ogarniam tej kuwety 🙂

Trafiło się kilka ciekawych sztosów z naszych rodzimych kraftów, ale wszystkie blogi i inne portale już o tym trąbiły. Poprzeczka jest zawieszona dość wysoko i ciężko coś wymyślić nowego w tym temacie. Latem browary kombinują z owocami tropikalnymi i sporo takich trunków się pojawiło w dużych marketach. Wąchałem, próbowałem, siorbałem, a czasami nawet delektowałem się tymi dobrociami, ale jakoś nic szczególnego nie utkwiło mi w pamięci, więc postanowiłem porzucić temat i powrócić do troszkę już tu zapomnianej rudej.

whisky Highland park 10 viking scars - blog o alkoholach

Dziś w szranki staną dwie znamienite drużyny, które wiedzą doskonale, jak się pędzi najlepsze destylaty na świecie. Pojedynek Szkocja kontra Irlandia czas zacząć!

Na początek ruszamy do Szkocji, gdzie produkowana – czy tam pędzona (niepotrzebne skreślić) – jest Highland Park 10 YO. Edrington Group, która dba o każdą drobnostkę podczas tworzenia swoich produktów, postanowiła w 2017 r zmienić swoją prezentację i nowe szaty butelek są inspirowane okresem panowania Wikingów, a w szczególności ich drewnianymi rzeźbami. Na butelce przedstawione jest rzeźbienie inspirowane mitologią oraz stylistyką nordycką i ukazuje lwa pokonującego smoka. Bardzo spodobał mi się ten nowy pomysł na wygląd, który zamyka w sobie 10-letni trunek.

Ale do rzeczy – po pierwszym łyku od razu wyczuwam pieprzny posmak i dymny finisz. Ale to nie wszystko, bo jak podaje producent wyczuwalne są jeszcze jabłka, grapefruity i wanilia. W aromacie jest bardzo owocowo (brzoskwinia i cytrusy). Podsumowując Highland Park 10 YO to dobry trunek, ale jakoś tak oczekiwałem czegoś więcej.

whisky glengoyne - blog o alkoholach

Zostajemy jeszcze w Szkocji, bo na stół ląduje Glengoyne 10 YO Jelomo Winter Edition. Krótka notka prasowa mówi nam, że w 2016 r Glengoyne zatrudniła Johna Lowrie Morrisona do namalowania czterech obrazów przedstawiających gorzelnię w różnych porach roku. Edycja, którą dziś próbowałem, przedstawia destylarnię okrytą śniegiem i trafiła do sprzedaży rok temu. Po pierwszym łyku wyczuwam bardzo świeży i delikatny aromat  kojarzący się z letnimi owocami (gruszka, jabłko). W smaku bardzo łagodnie, oczywiście owocowo i lekko waniliowo.

Takie trunki uwielbiam, więc jak najbardziej jestem na TAK.

whisky Kilbeggan - blog o alkohoalch

Ale, ale – była Szkocja, to teraz czas na Irlandię, gdzie też „pędzą” nie gorsze destylaty. Zacznę od  najstarszej gorzelni w Irlandii czyli Kilbeggan, która wypuściła w świat Single Grain 8 YO. Whiskey, która jest produkowana wyłącznie z kukurydzy z niewielkim dodatkiem słodu jęczmiennego. W smaku bardzo łagodna i słodka (wanilia, karmel), czyli jak dla mnie idealna do picia bez jakichkolwiek dodatków (mam na myśli lód czy odrobina wody, tudzież broń boże szatanie pepśi 🙂 ).

Mam słabość do irlandzkiej whiskey i tutaj nie jest inaczej, no po prostu arcydzieło, które mógłbym popijać codziennie.

whisky Pogues - blog o alkoholach

I na koniec zostawiłem sobie The Pogues, czyli oficjalną whiskey irlandzkiej legendarnej grupy punkowo-folkowej, która została założona w 1982 r, a przestała istnieć w 2014 r. Ten trunek jest owocem współpracy członków zespołu ze spółką West Cork Distillers. I właśnie w 2017 r ukazała się limitowana edycja, którą się teraz delektuję. Upamiętnia ona 30 rocznicę premiery utworu „Fairytale of New York”.

Do każdej butelki, która jest umieszczona w metalowej tubie z nadrukiem dołączono książeczkę z krótką historią grupy. I co tu dużo pisać – ZNAKOMITOŚĆ w każdym calu, takiej whiskey szukałem. W aromacie gorzka czekolada i migdały, czyli sama słodycz, a w smaku cytrusy, suszone owoce i korzenne przyprawy. Można pić, popijać i siorbać godzinami. The Pogues to zasłużony zespół dla irlandzkiej sceny, z charakterystycznym wokalistą (czyli Shane MacGowan i jego cudne zęby), który w końcu doczekał się odpowiedniego trunku.

I podsumowując całość: to jednak irlandzka whiskey jest bliższa mojemu sercu.

Końcowy wynik 1:0 dla Irlandii.