RIGOR SAMSA "CATARACT" recenzja płyty, blog o muzyce metalowej

Zaraz, zaraz – czy TOOL wydał płytę, o której nic nie wiem? Eee, raczej bym coś wiedział 😉 Takie zapytania nasuwają mi się po przesłuchaniu debiutanckiej płyty „Cataract” RIGOR SAMSA – młodego zespołu z Wrocławia. Może nie do końca jest to klisza Tool, ale wielką fascynację słychać od pierwszych dźwięków.

Ale zacznę od początku. Płyta wydana jest w trzy-panelowym digipacku, w środku na rozkładówce znajdziemy teksty i zdjęcie zespołu (niezbyt wyraźne, ale pewnie taki był zamiar). Zresztą okładka też nie przedstawia nic szczególnego. Poza tym mało czytelne logo w prawym górnym rogu (ledwo je dostrzegłem). Grafiki zdobiące płytę to chyba jakieś obrazy spod mikroskopu, ewentualnie zdjęcia nieznanych planet z odległych galaktyk (to moje pierwsze skojarzenia). Ten pomysł jak najbardziej trafiony. Dobra, teraz czas na muzykę, bo ona jest tutaj najważniejsza.

Na albumie znalazło się 12 autorskich kompozycji, które są wyraziste, dobrze wyprodukowane i zmiksowane. Jedyne co mnie drażni to ten „piach” na gitarach, który na dłuższą metę męczy uszy (słuchałem na słuchawkach dość głośno). Potraktuje płytę jako całość, bo nie ma sensu dzielić i mnożyć na poszczególne utwory. Kilka z nich się wybija i słychać w nich zalążek czegoś oryginalnego („Paralaxa”, „Spine”). Kilka pokazuje pod jak dużym wpływem Amerykanów jest Rigor Samsa. Mimo tego przyłatania wszystko jest zrobione z głową i czuć, że chłopaki myślą przy komponowaniu. Utwory nie są oczywiste i skłaniają do głębszych przemyśleń. Dużo zaskakujących zagrywek w najmniej oczekiwanych momentach. Uwielbiam takie nieszablonowe granie, gdzie słuchacz musi ciut więcej wytężyć swój słuch.

 

Ja zwróciłem uwagę na kończący album „Beholder”, który jest podzielony na dwie części (ta druga to chyba cover, ale nie jestem pewien) i w tym kierunku widziałbym dalszy progres zespołu. Generalnie atmosfera, budowanie klimatu, wokalizy i charakterystyczne gitary to czysty TOOL z płyt „Undertow” i Aenima”. Więc jak ktoś by mi zapuścił ten album, to od razu rzuciłbym podejrzenia na ten ansambl. Dodam jeszcze, że spodobał mi się wokal Jacka Berentowicza, który na początku jakoś specjalnie mnie nie przekonywał. Z czasem dostrzegłem pewne zalety i siadł mi elegancko 🙂 Poza tym Jacek wczuwa się w swoje kwestie, nadaje specyficznej dramaturgii utworom, a przy tym jest bardzo wiarygodny w swoim przekazie. Niestety w teksty nie wgłębiałem się, ponieważ oddałem się całkowicie muzyce.

Płytę słucham już od jakiegoś czasu i powiem, że mimo tych wyraźnych wpływów podoba mi się. Nie spotkałem jeszcze kapeli w naszym kraju, która grała by podobne dźwięki. Polecam z całego serca, bo jeśli wszystko będzie szło jak do tej pory, to Rigor Samsa zajdzie daleko.