HELLFUCK "Diabolic Slaughter" - recenzja płyty na blogu o muzyce metalowej

Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem taką radość ze słuchania muzyki. Poważnie, jak boga kocham 😉 A byłem wręcz pewien, że to minęło bezpowrotnie (stary pierdziel już ze mnie, więc mam pełne prawo marudzić). Debiut rodzimego HELLFUCK „Diabolic Slaughter” przywrócił te nadzieje w kilka sekund. Zespół świeży, bo wystartowali w 2021r, ale muzycznie to tutaj amatorki i lichej pańszczyzny nie uświadczymy. Muzykanci nie są z pierwszej łapanki, swoje na tym „łez padole” przeżyli. Tak z kronikarskiego obowiązku napomknę tylko, że załoganci wytapiali stal, czy tam metal, w takich hutach jak: Embional, F.A.M., Throneum, Azarath. I tutaj wszystko w temacie.

Powracając do aspektu muzycznego to panowie składają hołd wspaniałym latom ’80, gdzie tak naprawdę ta muzyka odwróciła show biznes o 180 stopni (czytaj: krzyżem do góry nogami 😉 ). To pod koniec tejże dekady takie nazwy jak Destruction, Sodom czy Kreator zaczęły rosnąć w siłę. I na „Diabolic Slaughter” czuć ich ducha. Prosty, agresywny speed/thrash rozpoczął swoją krucjatę na salony (a raczej zatęchłe piwnice) i dość długo je okupował. Uwielbiam jak bestialstwo i bluźnierstwo wylewa się z głośników. Kocham to niechlujstwo, totalny luz i hektolitry alkoholu. Tutaj słuchacz musi być sponiewierany i nie ma zmiłuj. Chłosta, bezlitosna chłosta do ostatnich sekund płyty. Jak to wszystko pięknie brzmi. Zawsze będę to powtarzał: takie dźwięki niech będą wybrzmiewać na moim pogrzebie. Bo niby wszystko już zostało zagrane sryliard razy, ale Hellfuck robi to z klasą.

Taka wycieczka w młodzieńcze lata odmłodziła mi psychikę i znów poczułem wiatr we włosach (tych na brodzie, bo po bujnej czuprynie dawno nie ma już śladu, hehe). Już widzę oczami wyobraźni jaka rozpierducha panuje na ich koncertach. Ehh…

Otwierający album kawałek „Religious Scum” rozwiewa wszelakie wątpliwości. Diabeł już szykuje dla nas ucztę w piekle z suto zastawionym stołem i odpowiednią oprawą muzyczną. Hellfuck będzie idealnym dopełnieniem tej uczty. Na koniec zacytuje klasyka: Deptać krzyże – You will all burn in hell. Czy polecam ten album? Raczej nie, bo może on obrazić uczucia religijne, ale kogo to obchodzi i tak wszyscy umrzemy!!!