Zwlekałem z tym artykułem chyba z rok, ale w końcu postanowiłem zebrać siły i napisać. A powiem szczerze, że ciężko pisać o tak nieprzeciętnym zespole…

AKERCOCKE blog o death metalu, o muzyce alternatywnej

AKERCOCKE powstali w 1997 r w Londynie. Na początku zaistnieli pod nazwą Salem Orchid i wypuścili w świat kilka demówek. Po przechrzczeniu się na AKERCOCKE W 1998 r nagrywają pierwsze demo z dwoma kawałkami.

Pod koniec 1999 r wytwórnia Goat of Mendes ( bardzo oryginalna nazwa) wydaje debiutancki album „Rape of the Bastard Nazarene”, który zawiera 11 satanistycznych aktów przemocy. A muzycznie to black/death metal miesza się w jednym kotle z odrobiną awangardy. Fajny niski growl, ale te czyste wokale to już zbytek… no i piwnica w brzmieniu!!! Na początku drażniły mnie te wysokie czyste wokale, ale z czasem stwierdziłem, że to raczej ich znak rozpoznawczy i ma to jakiś tam swój urok.

AKERCOCKE Rape of the Bastard Nazarene - blog metala

Może nie kupili mnie od pierwszych taktów, ale moje ucho już wiedziało, że coś niedobrego z tego się wykluje. Kwiecień 2001 r to data wydania drugiego albumu „The Goat of Mendes” (Peaceville Records). Satanistycznej apokalipsy mamy ciąg dalszy. Akercocke nie zwalnia tempa i serwuje nam prawie godzinę chłosty podlaną sowicie erotyką i diabelskim skrzekiem. Generalnie muzyka obraca się w ultra szybkich tempach, które przeplatają się z zakręconymi rytmami. Pikanterii dodają kobiece odgłosy seksualnej rozpusty 🙂

W 2003 Earache Records wydaje „Choronzon”, a dwa lata później „Words That Go Uspoken, Deeds That Go Undone”. Niestety te płyty gdzieś mi umknęły i nie miałem okazji ich odsłuchać. W 2007 r ukazuje się „Antichrist” (Earache Records) i jest to ich ostatni album przed rozpadem. Album po prostu rozpruwa swoim brzmieniem, a intensywność dźwięków jest kosmiczna. Akercocke pokazał w końcu swoje prawdziwe diabelskie oblicze.

 

 

Płyta bardzo zróżnicowana, dużo akustycznych stawek, ciekawych aranżacji, które dodają płycie – że tak ładnie się wyrażę – atrakcyjności. Ale generalnie płyta jest bardzo brutalna, a jad wylewa się tutaj hektolitrami. Trochę przypomina mi to wczesne dokonania Deicide, ale to tylko takie małe porównanie.

Mija dekada i panowie zatęsknili za wspólnym hałasowaniem. Latem 2017 roku za sprawką Peaceville Records ukazuje się szósty album „Renaissance in Extremis”.

AKERCOCKE blog o death metalu, o muzyce alternatywnej

 

Płyta bardzo dojrzała i słychać, że panowie mają już swoje lata. Nie ma już takiej agresji, jak na poprzednich wydawnictwach, a za to pojawiło się sporo melodii, spokojniejszych zagrywek i więcej czystego śpiewu (growl też się pojawia, ale już rzadziej).

Co bym nie napisał – to bardzo dobra płyta, która może i wielkich rewolucji do muzyki nie wnosi, ale słucha mi się jej wybornie. To kawał ekstremalnego metalu w eleganckiej oprawie. Choć panowie już dawno zrzucili garnitury, to dla mnie dalej pozostają dżentelmenami metalu śmierci z awangardowym zacięciem.

 

 

 

Jako ciekawostkę dodam, że panowie David Gray (drums) i Sam Loynes (keyboards) udzielają się jeszcze w  projektach VOICES i THE ANTICHRIST IMPERIUM, które pogrywają w podobnych klimatach i warto zwrócić na nie uwagę. Ja od siebie polecam The Antichrist Imperium.