Do niedawna muzyka z Islandii była dla mnie równie egzotyczna, jak ta z Japonii. Oczywiście pomijając dwie najjaśniejsze gwiazdy na niebie, czyli Bjork i Sigur Ros. Jakiś czas temu nastąpił wielki boom muzyczny i zespoły z Islandii zaczęły wypływać na szersze wody. Jedną z tych kapel jest Solstafir, ich muzyka tak naprawdę zaczęła chwytać ludzi za serca. Emocje, ojczysty język i chłodne melancholijne melodie to główne cechy muzyki, która właściwie bazuje w dużej mierze na rocku psychodelicznym lat ’70.

Ale dziś chciałbym w kilku słowach opisać debiutancki album KatlaMóðurástin. Zespół złożony jest z ex-perkusisty Solstafir Guðmundura Óli Pálmasona (aka Gummi) oraz  Einara Thorberga Guðmundssona. Album ukazał się 27 października pod banderą Prophecy Productions.

Na płytę składa się osiem autorskich kompozycji, które niosą ze sobą spory ładunek emocjonalny i tutaj na myśl przychodzi mi bardzo zróżnicowany krajobraz Islandii. Ale może od początku, bo klimat Katla buduje już od pierwszych taktów. Rozpoczynający żałobny, wręcz doomowy „Aska” wprowadza w ponury klimat, takie epitafium dla życia. „Hyldýpi” to już bardziej radosne dźwięki zainspirowane rockiem, a nawet rockiem progresywnym. Świetne linie wokalne, które chwytają za serducho, a szczerość z nich bijąca urzeka swą prostotą.

W sumie to zespół nie trzyma się kurczowo określonych ram gatunku i żongluje stylami jak artysta w cyrku. Bardzo przebojowy „Nátthagi” wpada w ucho za pierwszym razem i zapada w świadomości na dłuższą chwilę. A im dalej tym płyta przybiera na wadze, bo taki „Hreggur” to już konkretny doom metalowy walec z mocnym metalowym riffem. I w takim klimacie już jest do końca, wolno, metalowo z ponurym klimatem (czasami pojawią się blasty).

Na zakończenie kapitalny dwunasto-minutowy „Dulsmál” z pięknymi partiami smyczków. Gościnnie na płycie pojawia się kobiecy głos Sylví Guðmundsdóttir, siostry jednego z muzyków.

Podsumowując – „Móðurástin” to album wyjątkowy, eklektyczny, progresywny i na pewno wart uwagi. Jak na debiutancki album to jest bardzo dojrzały muzycznie i świadczy o dużej wyobraźni autorów i szerokich horyzontach muzycznych. Myślę, że Katla jeszcze nie raz nas zaskoczy swoim kunsztem kompozytorskim. Jak dla mnie „”Móðurástin” jest o wiele ciekawszą propozycją nawet niż ostatni album Solstafir, ale to tylko moje skromne zdanie.

Jeśli Katla nie zboczy ze swej ścieżki to możemy być pewni, że niebawem zostanie okrzyknięta kolejnym objawieniem islandzkiej muzyki rozrywkowej.

P.S. Katla to czynny wulkan położony w południowej części Islandii, pod lodowcem Mýrdalsjökull. Jego wysokość to 1512 m n.p.m.

Płyta nagrana w składzie :

Guðmundur Óli Pálmason

Einar Thorberg Guðmundsson