DIETH "To Hell and Back" - blog o muzyce metalowej, recenzje płyt

DIETH to nowy zespół Davida  Ellefsona, byłego basisty Megadeth. Do wspólnej zabawy zaprosił naszego rodaka Michała Łysejko (ex Decapitated) oraz Brazylijczyka Guilherme Miranda (Krow, ex Entombed A.D.). Panowie skrzyknęli  się w ubiegłym roku, a już na początku czerwca 2023 ukazuje się debiutancki album „To Hell and Back”. Jak powiadają: nazwiska same nie grają i tutaj muszę się nie zgodzić z tym powiedzeniem. Grają! I to z taką pasją, że tylko pozazdrościć. Płyta zwiera dziesięć utworów, które mieszczą się w szeroko pojętych ramach thrash metalu. Dorzuciłbym jeszcze szczyptę death metalowej brutalności, która nadaje płycie zadziornego i bardziej masywnego wydźwięku.

Głos Pana Mirandy zdradza pewne zapędy w brutalniejsze klimaty, ma ten rasowy growl, natomiast Dave śpiewa tylko w dwóch utworach. Nawiasem mówiąc jest to debiut Ellefsona w roli wokalisty, bo o ile mnie pamięć nie myli, to w Megadeth tylko wspomagał Mustaine’a w chórkach. Powiem szczerze, że głos Ellefson ma całkiem fajny, marnował się w tym Megadeth 😉

Aranżacyjnie całość bardzo dobrze wyważona, kompozycje stopniowo narastają i budują odpowiednią atmosferę. Od samego początku, pomijając krótki wstęp, dostajemy potężny cios w postaci utworu tytułowego „To Hell and Back”. No jak dla mnie kapitalne otwarcie i od razu połowa uzębienia zbierana jest z podłogi 😉 A im dalej tym ciekawiej. Panowie sypią dobrymi riffami jak z rękawa. Utwory zadziornie kopią po dupsku aż miło. Są momenty, że nie idzie usiedzieć, a nogi i głowa mimo woli rwą się do szaleństwa. DIETH serwuje słuchaczom opcję All Inclusive, czyli wszystko w pakiecie bez dodatkowej dopłaty 🙂

DIETH "To Hell and Back" - blog o muzyce metalowej, recenzje albumów

A! Bym zapomniał – podoba mi się brzmienie płyty, selektywne i nie przekombinowane. Całość sprawia wrażenie porządnej produkcji, trochę wypolerowanej i dopieszczonej, ale bez zbędnych ozdobników czy efektów specjalnych. Album bardzo energetyczny, sporo agresywnych riffów, którym odpowiednią motorykę nadaje Michał (ma dryg do tego). A wszystko to okraszone niebanalną melodią, która kształtuje muzyczny wizerunek DIETH. Słychać, że panowie czerpią ogromną radość z grania, a to chyba najważniejszy czynnik. Mimo sprawdzonych patentów i ogranych tematów płyta nie męczy. Rzekłbym, że po zamykającym album „Severance” poczułem lekki niedosyt.

Jestem bardzo ciekaw, jak ten materiał obroni się na żywo. A będzie ku temu okazja, bo 14.06.2023 r DIETH zagra w Poznaniu (klub „Pod Minogą”). Nie pozostaje mi nic innego jak pojawić się przed sceną i osobiście sprawdzić, a przy okazji pogratulować udanego debiutu. Mam nadzieję, że nie jest to jednorazowy strzał i w przyszłości będzie kontynuacja.