Tak, tak jestem czechofilem i przyznaje się do tego bez bicia. Ale nie ma się czemu dziwić – jestem wiecznym podróżnikiem, a Czesi już dawno nas wyprzedzili i to w prawie każdej dziedzinie dotyczącej obsługi turystyki. Wyśmienita kuchnia, doskonale trunki, turystyka na najwyższym poziomie – to tylko niektóre zalety tego niewielkiego kraju. Nie pozostaje nic innego jak ruszać w drogę i poznawać ten zaskakujący kawałek Europy. My Polacy możemy się od nich uczyć, choć można już zaobserwować zmiany zachodzące w naszym kraju, no ale jeszcze daleka droga przed nami. Dziś chciałbym krótko i treściwie opisać dlaczego warto zwiedzić południowy region tego kraju.
Po pierwsze kraina siedmiu zamków leżących nad rzeką Wełtawa. Szczególnie warto wybrać się do Hluboki nad Wełtawą, gdzie znajduje się przepiękny neogotycki pałac, który w średniowieczu służył jako twierdza. Zamek słynie z bogato zdobionych komnat i ciekawej palmiarni.
Jadąc dalej w kierunku austriackiej granicy musowo trzeba odwiedzić perłę tego regionu, a mianowicie miasteczko wpisane na listę dziedzictwa Unesco – Cesky Krumlow. Miasto to zachowało swój charakter niemal nienaruszony od czasów średniowiecza, wszystko jest tutaj zachowane jak było kiedyś. Kamienice zachowały swój pradawnych charakter, trakt wyłożony jest brukiem i nawet szyldy ulic czy knajp mają zachowany charakterystyczny sznyt. Nad miastem góruje olbrzymi zamek, który jest główną atrakcją miasta. Zamczysko tworzy kilka skrzydeł wraz z wysoką malowniczą wieżą. Chcąc zwiedzić cały obiekt lepiej zarezerwować sobie cały dzień, bo jest co podziwiać. A – bym zapomniał o ogromnych ogrodach z wielkimi fontannami, cudownym teatrem letnim i kończącym ogrody dużym stawem z różnymi gatunkami ryb.
Jak już ochłoniemy po wyczerpującym spacerze po ogrodach warto wybrać się do miasteczka, a szczególnie tej zabytkowej części, spocząć w jakiejś przytulnej knajpce nad rzeką i skosztować dań lokalnej kuchni oraz pysznego piwka z kremlowskiego browaru. Wyjeżdżając z Czeskiego Krumlowa po drodze warto zatrzymać się w zamku Żvikov.
Piękny gród na zalesionym przyczółku nad zielonymi wodami Wełtawy i Otavy. Warto też na kilka chwil przycupnąć w Pilznie. Obowiązkowo obchód po starówce, przejście podziemnymi korytarzami i oczywiście zwiedzanie browaru Pilsner Urquel i muzeum piwowarstwa, które połączone jest z degustacją złocistego trunku prosto z beczki. Ja byłem w niebo wzięty… ups raczej w piekło 😉
Jak ktoś lubi zdrojowe miasteczka to polecam miasto, które słynie ze wzmacniających wód zdrojowych, bogatych hoteli-sanatoriów i festiwalu filmowego – Karlove Vary. Bardzo ładny, czysty i zadbany kurort. Wszystko zostało odnowione i odrestaurowane. Jest bogato, a to w dużej mierze jest zasługą mieszkających tam zamożnych Rosjan, którzy ponoć wykupili sporo kamienic i przywrócili im dawny wygląd.
Jak już jesteśmy w Karlowych Varach to polecam wdepnąć do mini muzeum Jana Bechera (Słynna Becherovka – wszyscy znają ten leczniczy narodowy trunek Czech). A i mają też sporo innych ciekawych napitków i nie tylko, ja zaopatrzyłem się w sól do kąpieli na bazie unikalnej receptury z ziół, które to są używane do produkcji Becherovki. Jakich? To ponoć pilnie strzeżona tajemnica destylarni 🙂
Po drodze jeszcze krótkie zwiedzanie XII – wiecznego zamku Locket, który do 1947 roku służył jako więzienie i można spokojnie wracać do kraju. Och jak ja lubię tam wracać. Czechy to kraina piwem i knedlem płynąca… czy nie mam racji?
P.S. Przepraszam najmocniej zapomniałem o Czeskich Budziejowicach z największym rynkiem w Czechach i słynnym na cały świat browarze BUDVAR. Tam też koniecznie trzeba zawitać.
foto: www.czechtourism.com i krumlov.cz