Norwegia ma dwa dobra narodowe i jedno”zło” 😉
O tych pierwszych sprawach nie będę pisał elaboratów, bo wszyscy wiemy o co chodzi. Natomiast tymże „złem” narodowym jest Black Metal, ale akurat to nie on będzie dziś tematem głównym. Generalnie w Norwegii powstaje dużo ciekawej muzyki i dziś kilka słów na jej temat popełnię.
Jest jesień, ciepła jesień, a ja kocham taką aurę. Te opadające kolorowe liście, delikatna wieczorna mgiełka, no iście wymarzona pora na klimatyczne dźwięki. I w taki sielankowy nastrój wprowadzi nas zespół może troszkę już zapomniany i zakurzony, ale dla mnie bardzo ważny w kreowaniu muzycznego gustu. Mam tu na myśli norweski The 3rd and The Mortal. Powstali w 1992 r w Trondheim, nagrali 4 albumy i dwa mini albumy. Niestety w 2005 r zakończyli działalność. Ale zacznijmy od początku. W początkowym okresie działalności ich muzykę można by określić jako doom metal. Z czasem ich styl ewoluował i zaczęły pojawiać się akcenty bardziej rockowe czasami ambientowe zahaczające o muzykę eksperymentalną (album „MEMOIRS”). Na pewno jedna z charakterystycznych cech ich muzyki to niesamowity głos Kari Rueslatten. Niestety Kari zaśpiewała tylko na epce „Sorrow” i pierwszym albumie „Tears Laid in earth”, później zastąpiła ją równie utalentowana Ann-Mari Edvardsen, ale to Kari pozostanie tym jedynym i niezastąpionym głosem The 3rd… Ma coś w tym głosie, dla mnie kryształ. Ideał.
Postaram się skupić na ich dużych wydawnictwach. Pierwszy album „Tears Laid in earth” z 1994 r nie jest typową płytą doom metalową, brakuje jej tej metalowej ciężkości, ale klimat melancholii jest tutaj obecny. Bardzo ciekawe pejzaże malowane gitarą i wrażliwym głosem Kari ukazują nam zespół w bardziej rockowym obliczu. Jest trochę depresji i wrażliwości, czuć spokój i ukojenie. Ludzie komponujący ten album mają bardzo wyczulone zmysły, ubrali te dźwięki w ciekawe szaty. Może specyficzny klimat Norwegii ma na to jakiś wpływ? – być może („Oceana” – 20 minutowa podróż po falach oceanu).
Drugi album „Painting on glass” z 1995 r został nagrany z Ann-Mari Edvardsen. Muzycznej rewolucji z powodu zmian wokalistki nie odczułem. Dalej brną w melancholijno – depresyjne otchłanie. Czasami pojawiają się instrumenty dęte i powiem szczerze, że ten element dodaje specyficznego klimatu. Robi się niepewnie i tajemniczo, czuć strach i niepokój. Wyraźnie czuję tutaj klimaty rodem z „Twin Peaks”(karzeł, kobieta z kołkiem, czerwona kurtyna, tajemniczy pokój). Muszę przyznać, że duża zasługa w tym Ann-Marie, jej barwa głosu mnie urzekła. To, co zrobiła na tym albumie – zrobiła rewelacyjnie i wcale nie ustępuje nawet na krok swojej poprzedniczce.
Ich kolejny album „In this Room” nie przynosi większych zmian. Za mikrofonem Ann-Mari, ale już dojrzalsza i pewniejsza siebie. Muzycznie kontynuacja poprzedniej płyty czyli smutek, cierpienie, nostalgia, ból.
Za to czwarta i zarazem ostatnia płyta „MEMOIRS” z 2002 r przynosi nam spore zmiany. Po pierwsze: nowa wokalistka i w tej roli debiutuje Kirsti Huke. Po drugie muzyka! Zespół poszedł w odważniejsze klimaty, czuć triphopowe zapędy, dark wave i electro gotyckie zagrywki. Pojawiają się odważne chłodne sample, dęciaki i mroczna elektronika. Jest inaczej, jest zaskoczenie, jest trans. Troszkę byłem zawiedziony odsłuchując ten album, nie byłem przygotowany na takie radykalne zmiany, no ale cóż, przecież nie można stać w miejscu. Muzyka na tej płycie kojarzy mi się z jakimś filmem. Jakim? Nie mam bladego pojęcia. Cóż mogę jeszcze dodać? Brakuje mi tutaj klimatu z pierwszych płyt, które tak bardzo cenię. Ta płyta to taki mały ukłon w stronę komercji, ale być może się mylę. Nic na to nie poradzę, pozostaje mi wrócić do „klasyki” i zapuścić po raz kolejny „Painting on glass” czy „In this Room”, bo to jest właśnie TEN The 3rd and the Mortal – jedyny i prawdziwy!
foto: metal-archives.com
In this room nie przynosi wiekszych zmian?! O M G to jest ich pierwsza plyta ktora nie jest naiwna. Dwa pierwsze wydawnictwa uwielbiam, ale to jest zauroczenie nastolatka – wspanialy klimat, ciezka muzyka, ale muzycznie jest srednio. Natomiast In This Room to mistrzostwo swiata kompozycji, muzyka jest o wiele dojrzalsza, kompozycje nie sa nudne, rozbudowane. Potem kumulacja przyszla na Memoirs, gdzie ciezko te plyte nazwac nawet rockowa.
Jeden z muzykow 3rd&thMortal potem kontynuowal podobny klimat w swoim Soundbyte, ale to juz nie bylo to samo : )
i tak, lubie komentowc wpisy sprzed 6 lat, moze to jesien 😉 pozdro
Trudno się nie zgodzić, In this room to silne wyjście poza doom metalową stylistykę, zabawa z elementami jazzowymi. Mój ulubiony album 3rd-ów (zaraz po Painting on Glass)
Muzyka 3rd&thMortal idealnie pasuje na jesienne wieczory. Oj już nie pamiętam tych wpisów sprzed 6 lat. Dopiero zaczynałem coś pisać i choć daleko mi do dziennikarskiego pióra to lubię czasami przelać myśli i emocje na ekran komputera 🙂
Poza tym szkoda, że kapela już nie istnieje.
To co tworzy Tears Laid nie przebije dojrzałość kompozycji Użyje tego z gory porównania ze to nie Mayhem To De Mysteriis Pierwszy raz słyszałem około 1996 – 1997 r