Czeski Master’s Hammer istnieje od 1987 roku i co jakiś czas raczy nas nowym wydawnictwem. W maju 2014 r ukazał się ich nowy album „Vagus Vetus” wydany przez ich własną wytwórnię Jihosound Records. Muzycznie nie odbiegają od swych poprzednich wydawnictw.
Nazwałbym ich twórczość eksperymentalnym Black Metalem. I tak też jest na tej płycie. Krótkie intro i ruszyli z kopyta. Surowe brzmienie kojarzy mi się troszkę z norweską szkołą, ale Czesi nie kopiują tylko wypracowali swój własny styl. Okultystyczne teksty śpiewane w ich ojczystym języku dodają aury tajemniczości. Może czeski język nie bardzo pasuje do czarnego metalu, ale mi to jakoś nie wadzi, a wręcz przeciwnie – dodaje oryginalności.
Od początku Master’s Hamer atakuje nas szybkimi tempami i tak już jest do końca z małymi wyjątkami. Często też pojawiają się obłąkane klawisze, chórki, czyste wokalizy i kobiece zawodzenia („Nengemengelengem” ). Płyta trwa 55 minut i naprawdę nie ma tu nudzenia konia czy wciskania na siłę muzycznych gniotów. Moim faworytem jest utwór „V aiolských harfách”.
Warto chwilę poświęcić na wysłuchanie tego albumu. Szkoda, że nigdy nie zdecydowali się na koncerty, bo chętnie bym zobaczył ich na żywo, oczywiście z odpowiednią oprawą sceniczną. Zapewne byłoby na co popatrzeć. Dodam tylko, że obecnie Master’s Hammer tworzą Franta Storm (guitar,vocal,drums), Necrocock (guitars) i Silenthell (Timpani).
Pełna dyskografia i więcej info na:
www.metal-archives.com/bands/Master’s_Hammer/2525
foto:
Encyklopedia metalu
metal-archives.com
Pisanie o „norweskiej szkole” w przypadku Master’s Hammer to tak jakby stwierdzić że Bathory inspirował się Cradle of filth, a w muzyce Venom słychać wpływy Children of Bodom… Przecież ten zespół to żywa legenda, „Bathory Europy wschodniej” jak go niektórzy nazywali! Jak oni grali black metal to nieliczne norweskie łosie coś tam dopiero nieśmiało porykiwały, to oni byli pionierami gatunku i poszli w kierunku w którym nikt nie śmiał. Wyprzedzili swoje czasy i niespodziewanie zaprzestali działalności. Teraz grają bez żadnego napinania się, głównie dla własnej przyjemności i to słychać. Co najciekawsze , rezultat takiego „luzackiego grania” jest bardzo ciekawy. Inne zespoły BM które poszły w kretyńskich kierunkach lub po prostu rozpadły się, mogłyby sie wiele nauczyć od czeskich „dziadków”, przede wszystkim podejścia do muzyki i dystansu do samego siebie. Brednie o „norweskiej szkole” w kontekście tego zespołu to w moim mniemaniu skrajna ignorancja
Pisząc „norweska szkoła” miałem na myśli brzmienie gitar,które to w jakimś stopniu kojarzyć się może z tamtejszą sceną black metalową. Jeśli chodzi o całokształt muzyki Master’s Hammer to masz rację kolesie tworzą to co chcą i bez żadnej sztucznej napinki.Wykreowali swój własny niepowtarzalny styl i całą resztę pozostawiają daleko w tyle.