Jak dobrze mieć rodzinę na Wyspach. Za każdym razem jak mnie odwiedzają – przywożą ze sobą butelczynę szkockiej. I za to ich uwielbiam 🙂 Do pełni szczęścia brakuje mi tylko specyficznego wyspiarskiego klimatu, ale wszystkiego mieć nie można. Ta skromna buteleczka w zupełności mi wystarczy 😉
Dziś degustacja Loch Lomond 12 Y0 Single Malt. Gorzelnia Loch Lomond znajduje się nad rzeką Leven, a dokładnie na cyplu jeziora Loch Lomond. Ponoć jest to najbardziej malownicze jezioro w całej Szkocji. Destylarnia powstała w 1965 r i wiele razy zmieniała właścicieli. Warto też dodać, że whisky, którą miałem dziś przyjemność kosztować, zdobyła złoty medal na berlińskim International Spirit Competition 2014 r. Whisky jest starzona w beczkach po bourbonie i butelkowana z zawartością alkoholu 46%. Tyle notki informacyjnej.
A przechodząc do degustacji, to na początku w nosie zakręciła mi się delikatna wanilia, trochę karmelu i odrobinka nut korzennych. W smaku na pierwszy ogień idzie dąb i to taki bardzo goryczkowy. Z czasem whisky łagodnieje i staje się bardziej owocowa (jabłka, gruszki, brzoskwinie). Na końcu występuje lekki posmak dymu. Na finiszu szaleństwa nie było, średnio długi, waniliowy z dymnym akcentem domykającym całość.
Reasumując: Loch Lomond to dobra whisky, ale muszę przyznać, że w początkowej fazie przygniotła mnie gorycz dębu, która była dość intensywna i wyrazista. No i moc procentów, które może nie dominowały, ale były obecne 🙂
Ogólnie jest to dość pijalny trunek (niewiele dymu) i nawet początkujący smakosz dostrzeże wiele walorów, więc z ręką na szklance mogę polecić 🙂