Dziś idealna pogoda by wybrać się w plener i spożyć „małe co nie co” na łonie natury. Więc zapakowałem butelczynę i ruszyłem szlakiem miejskich zabytków. Po dłuższej chwili znalazłem się w odrestaurowanej baszcie, gdzie dawno temu dzielni wojowie bronili miasta. Miejsce lekko zacienione i chłodne, więc w sam raz. Otworzyłem flaszeczkę i ciamkając rozkoszowałem się delikatnym aromatem Irish Whiskey Rover.
Irsih Rover to dość młoda whiskey, bo debiutowała zaledwie dwa lata temu. Właścicielem marki jest 3 Counties Spirits, która określana jest jako „deweloper” i menedżer nowatorskich napojów alkoholowych. Nazwa Irish Rover może się kojarzyć z irlandzką pieśnią ludową o wielkim żaglowcu wypływającym w rejs z Cork do Nowego Jorku. Trunek ten produkowany jest z mieszanki trzykrotnie destylowanych whiskey malt i grain, które następnie dojrzewają trzy lata w beczkach po bourbonie pierwszego napełnienia.
Tyle z notki informacyjnej, teraz przejdę do doznań aromatyczno-smakowych. Na pierwszy nos rzuciła mi się wanilia, toffi i ciasteczka maślane. Trochę owoców i dębu. W smaku bardzo delikatna, owocowa z nutami płatków zbożowych, brązowego cukru, szczypta pieprzu i dębu. Na niezbyt długim finiszu pojawia się ponownie wanilia, karmel i wyraźny posmak dębiny. I po degustacji. Cóż mogę rzec na koniec? Mi jak zwykle podeszła ta whiskey bo to Irlandia, wiadomo. Idealny i prosty trunek, nad którym za bardzo nie ma się co rozwodzić. Na wieczorną nasiadówę z kumplami w sam raz.