„Kiedyś to było” to taki nowy twór, który zrodził się w mojej niespokojnej głowie już jakiś czas temu. Tutaj będę poszerzał moje (i wasze też) muzyczne horyzonty i prezentował zespoły niepopularne, niszowe i tak naprawdę znane tylko dla garstki szaleńców, którzy mają oczy i uszy szeroko otwarte.
Dziś HEAD LIKE A HOLE z Nowej Zelandii, który odkryłem na początku lat ’90 (wtedy Metal Mind wydał to na kasecie), a był to ich czwarty album „Flik Y’Self off Y’Self”. Posłuchałem i stwierdziłem: Co to kurwa JEST!!! Co trzeba brać, by stworzyć taką muzyczną mamałygę? HLAH jest jak Dr Hyde i Mr Jekyll. Generalnie zespół kręci się w rejestrach rockowych (trochę taki postrzelony Faith No More), ale jak odpalą „coś” mocniejszego, to piekło zamarza 🙂
Panowie żonglują stylami niczym dobry cyrkowiec. Każdy następny utwór to nowe rozdanie i kompletnie inna bajka. Wchodzisz do szafy i nagle odkrywasz Narnię, ale taką dla dorosłych. Ci kolesie wyprzedzili swój czas o lata świetlne, ale niestety w 1994 roku mało kto takie dźwięki przyswajał. Ale ja tak i to z uśmiechem na mordzie 🙂