Nie samą muzyką człowiek oddycha, więc od czasu do czasu staram się opisywać trunki, które warte są spróbowania. Oczywiście głównie jest to whisky, która jest moim ulubionym napitkiem. Wraz z jej historią podążam szlakiem szkockich bimbrowników, którzy to jak nikt inny znają się na gorzelnictwie.

Dziś, że tak to ujmę – niszowa whisky, która powstała w bardzo niewielkich ilościach i tak naprawdę to przyznam, że niewiele o niej wiem. Choć to mało istotne, bo tutaj pierwsze skrzypce gra zawartość tej pięknie ozdobionej butelczyny. FABLE to blended malt scotch whisky, która wyszła spod rąk Pendulum Spirits Limited w Livingston. Dojrzewała w beczce po bourbonie przez co najmniej 8 lat i nie była filtrowana na zimno. Stylowa etykieta nawiązuje do historii córki kapitana, która jako jedyna ocalała z załogi statku rozbitego o skały. To tak w skrócie, bo to jednak dość długa historia i niestety bez happy endu (dla ciekawskich wrzucam link http://fablewhisky.com/our-stories/volume-2/the-captains-daughter/ klikaj, jeśli jesteś old enought).

Przejdę może do najistotniejszej rzeczy, czyli walorów smakowych. Na początku w nosie zakręciły mi się rodzynki i pieczone jabłka. W smaku jest bardzo delikatna, śmietankowo-wafelkowa z truskawkowym wykończeniem. Trochę skórki pomarańczowej i na finiszu delikatny posmak dębowej beczki. I powiem, że jak na taką moc, to alkohol jest bardzo dobrze zakamuflowany. Na początku prawie niewyczuwalny i dopiero po czasie, jak już się rozleje po podniebieniu, to czuć jego siłę rażenia 😉

W sumie to dawno nie piłem tak dobrze zbalansowanego blenda, który smakiem i kolorem bardzo przypomina irlandzkie destylaty. I tutaj byłem bardzo pozytywnie zaskoczony.

Niestety whisky FABLE nie jest dostępna w naszym kraju, przynajmniej ja nie odnotowałem takiej informacji. Ale na bank znajduje się na sklepowych regałach w Glasgow 😉