Niedawno w moich rękach całkiem niespodziewanie wylądowała nowa płyta. Po paru dniach słuchania i „wgryzania się” – czas na krótkie podsumowanie.

„Wzgórze Tysiąca Dusz” to debiutancki album zespołu Dolina Cieni. Płyta składa się z 13 autorskich kompozycji dość szeroko pojętego metalu i powiem, że takiej muzyki w naszym kraju jest niewiele. Swego czasu pogrywało tak Cemetery of Scream czy Eternal Deformity i w muzyce Doliny Cieni czuć ducha tych kapel. Na dzień dzisiejszy nie znam kapeli, która pogrywa w podobnych klimatach. (Choć może i jakaś gdzieś się ukrywa, a ja o niej jeszcze nie wiem) 😉

Podoba mi się brzmienie płyty – jest solidne i selektywne, słychać co trzeba (fajna praca wioseł). Warto też zwrócić uwagę na porządny warsztat instrumentalistów. No i wielkie brawa za polskie teksty, które są naprawdę na poziomie. Urzekł mnie czysty, a przede wszystkim czytelny głos wokalisty, choć na początku nie mogłem się przyzwyczaić – może dlatego, że jakoś ten growl mi nie jak pasował do całości. Hmmm… śmierdzi mi tu niemieckim Crematory.

Dolina Cieni "Wzgórze Tysiąca Dusz" - recenzja płyty

Rada na przyszłość: może zrezygnować z ryczących wokaliz i wypośrodkować to między czystym głosem a mocniejszym krzykiem, mniej gardłowym i będzie OK. Poza tym utwory szybko wpadają w ucho i już po chwili można sobie nucić pod nosem. Nie ma tutaj jakiś skomplikowanych aranży, zespół postawił na prostotę i przebojowość. Ja bym tu jeszcze dorzucił powolne budowanie klimatu, które to pojawia się dopiero w utworze „Wzgórze tysiąca dusz”. Utwory takie jak „W sercu doliny” czy „Więzy krwi” (poczułem powiew Rotting Christ) jak najbardziej wydają się wyznacznikami stylu Doliny Cieni i w tym kierunku widzę dalszy rozwój  zespołu.

Dolina Cieni - Wzgórze Tysiąca Dusz - recenzja płyty

Muza leży mi jak najbardziej. No może jedynie przyczepiłbym  się trochę do okładki, ale to już tak bardziej na marginesie. Drodzy grajkowie – jak już robicie muzę naprawdę na poziomie i wkładacie w to całe swoje serce, to i niech opakowanie będzie bardziej adekwatne do niej. Bardziej spójne. Gdybym zobaczył na półce w sklepie tak opakowany produkt, to od razu  nasunęłyby mi się skojarzenia z muzą w klimatach jakby coś muza do horroru? Albo nawet (o zgrozo) coś z hip-hopu… może to skojarzenia przez użytą czcionkę? Wyjątkowo ciężko jednoznacznie poznać po okładce, czego można spodziewać się w środku.

No to czekam na kolejne produkcje z obozu Doliny Cieni, bo szczerze myślę, że z tej gliny da się ukręcić jeszcze niejedną ciekawą płytę.