O zespole GON z Krakowa nie miałem dotąd bladego pojęcia. Ale jakiś czas temu dostałem od nich płytkę „Forged in Reminisce” z prośbą o kilka słów recenzji. No i teraz, po osłuchaniu się z tym materiałem mogę w końcu coś napisać. Może lepiej nie będę rozbierał go na atomy, ale pokrótce postaram się opisać swoje doznania.
Album otwiera krótki wstęp „Overture”, po którym tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać (no chyba, że hiszpańskiej inkwizycji 😉 ). Przyznać muszę, że jak dla mnie bardzo dobre otwarcie. Zaraz po nim atakuje „Through Dante’s Flames” z mocarnym riffem, agresywnym, a momentami zadziornym wokalem. Świetna dramaturgia utworu. „The Call” zaczyna się dość niewinnie, ale gdy gardłowy otwiera paszczę – czuję, że to jest to. Metal śmierci kroczy powoli siejąc spustoszenie. Nie sposób nie zauważyć podobieństw głosowych do Mr Vincenta.
Uwielbiam taki „chrapliwy” i głęboki growl. Utwór też mi siadł, jest klimat !!! Takie wołanie zza grobowych desek, którego nikt nie usłyszy. „Black Angel” od początku niesie za sobą niezły groove. Całość toczy się w wolnym tempie przy akompaniamencie doskonale wyrzeźbionych riffów. „Trsteno” to utwór z polskim tekstem, bardzo klimatyczny i podniosły. Apokalipsa sieje zniszczenie i zbiera żniwo. Poza tym świetny tekst. „Defy to Odds” to zdecydowanie defiladowy pokaz siły z doskonale kontrastującymi ze sobą wokalizami. No jest dramaturgia, a panowie doskonale wiedzą kiedy i w jakie emocje uderzyć.
„Conqueor” od początku jakoś mnie nie zachwycił, ale jak tylko Joanna Kluska (Ennorath) wywaliła drzwi z buciora, to od razu zostałem znokautowany. Generalnie to bardzo nastrojowy utwór, który momentami skojarzył mi się z pierwszą płytą norweskiego In The Woods… . „Path of Equilibrium” to takie nastrojowe wyciszenie, które daje złapać trochę powietrza. Kawałek idealny na zakończenie albumu. Ale to jeszcze nie koniec. „The Endless” człapie leniwie zabierając słuchacza w ostatnią podróż. Niekończącą się podróż.
Cóż mogę rzec na koniec. Album zrobiony z pomysłem i pewnym konceptem. Nie nudziłem się przy odsłuchu, a wręcz przeciwnie – za każdym razem chciałem więcej. Produkcja na wysokim poziomie i tak naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Serce rośnie słuchając takich kapel. Debiutanci, ale świadomość muzyczna na poziomie zawodowym.
Kłaniam się nisko i czekam na kolejne odsłony.
Płyta nagrana w składzie:
Maciej Makoś- vocals, guitar, bas
Patryk Żak- guitar
gościnnie: Kamil Bagiński – drums
Joanna Kluska – vocal „Conqueror”
Jacek Brzozowski vocal „Through Dante’s Flames”, „Defy the Odds”