Dziś znowu pogrzebię trochę w przeszłości i odkurzę stare kapele, które tak naprawdę pamięta tylko garstka zagorzałych maniaków (do których i ja się zaliczam). A więc będzie trochę Thrashu, trochę crossover, a na koniec death metal prosto z gorącej Portugalii.

cerebral fix blog metala, recenzje płyt

Na pierwszy ogień idzie brytyjski Cerebral Fix. Zespół powstał w 1986r w Birmingham i niestety w 2017 przestał istnieć. W sumie to dwa razy się rozpadał, bo jeszcze chwile zwątpienia wystąpiły w 1993r. Debiutancki album „Life Suck…and Then You Die!” wydają w 1988r dla Vinyl Solution, czyli pół godzinki szorstkiego i prymitywnego thrash/crossover metalu. Dwa lata później wychodzi „Tower of Spite” (R/C Records) z klarownym i wymuskanym już brzmieniem. To jedna z tych płyt, do których często wracam.

Później nagrali jeszcze „Bastards” (Roadrunner Records 1991) i „Death Erotica” (Under One Flag 1992), ale jak dla mnie – nic ciekawego się na nich nie wydarzyło. Po reaktywacji nagrali jeszcze jeden album „Disaster of Reality” (Xtreem Music 2016), ale ten niestety jakoś umknął mej uwadze.

sacrosanct blog o muzyce metalowej i alternatywnej, recenzje albumów metalowych

Holenderski Sacrosanct, który działał zaledwie sześć lat, to przedstawiciel progresywnego i technicznego Thrash metalu. Postali w 1988r w Enschede. Zdążyli zarejestrować trzy albumy długogrające: „Truth Is – What Is” (No Remorse Recorsd 1990), „Recesses for the Depraved” (1MF Records 1991) i ostatni „Tragic Intense” (1MF recorsd 1993).

Muzycznie jest tutaj bardzo Thrashowo z dużym naciskiem na techniczne granie. No i zalatuje trochę pierwszym albumem Pestilence, ale wiadomo skąd się to wzięło – na gitarze zasuwa Randy Meinhard, który współtworzył „Malleus Maleficarum”. Jak dla mnie Sacrosanct jest zespołem, który mimo wielkiego potencjału muzycznego należytego poklasku się nigdy nie doczekał, a wielka szkoda, bo teraz pewnie byliby w czołówce europejskiego Thrashu.

xentrix blog o muzyce metalowej, recenzje albumów metalowych

Kolejnym zespołem, który za wiele nie zwojował na szerszych wodach, jest Xentrix. Powstali w 1988r w Wielkiej Brytanii i działali sobie aż do 1997r. Nagrali cztery duże albumy i kilka mniejszych wydawnictw. W 1989r Roadracer Records wydaje ich debiutancki album „Shattered Existence”, czyli trzy kwadranse solidnego i melodyjnego Thrash Metalu. „For Whose Advantage?” to drugi album z 1990r, który obok „KIN” (Roadracer 1992r) jest moim ulubionym albumem. Taki thrash to ja kocham, bo i jest dobry riff, dobry wokal i odrobina melodii.

W 1996r wychodzi ostatni jak dotąd album „Scourge” (Heavy Metal Records). Po tym wydawnictwie Xentrix przestaje istnieć, ale reaktywacja następuje w 2013r i panowie zaczynają grać koncerty. Co do nowej płyty, to jak na razie nic nie wiadomo… ale wiadomo, że zagrają na Metalmanii 2018 w Katowicach 🙂

holy terror blog o muzyce metalowej, recenzje płyt metalowych

Holy Terror to przedstawiciel amerykańskiego Speed/Thrash metalu i niestety już gnije siedem stóp pod ziemią. Powstali w 1986r w Los Angeles. Nagrali dwie płyty „Terror and Submission” (Under One Flag 1987) i „Mind Wars” (Under One Flag 1988). Muzyka Holy Terror to dość prosty i kopiący w zad thrash metal. Wokal trochę drażni ucho, ale można przywyknąć. Ja swego czasu katowałem ich drugi album bo fajnie wpadał w ucho i jakoś nie chciał z niego wyjść 🙂

sacred sin blog o muzyce metalowej recenzje płyt metalowych i alternatywnych

I na koniec dzisiejszych zmagań zostawiłem sobie Sacred Sin z Portugalii. W sumie myślałem, że już nie istnieją, ale twarzbuk widzi i podpowie wszystko 😉

Powstali w 1991r w Lisbonie i z małą przerwą grają do dziś. Ja w sumie słyszałem tylko pierwszy album „Darkside”, który lata temu wydała rodzima wytwórnia Metal Mind Productions i to na kasecie. Podobało mi się to połączenie death metalowego brzmienia z thrashowym wokalem. Płytę łykałem, jak młody pelikan – w całości i bez popity. Muzycznie blisko im do holenderskiego Pestilence, ale to tylko moje skojarzenia. W dorobku mają jeszcze pięć płyt wydanych przez małe wytwórnie (zdobycie ich graniczy z cudem) i niestety nie było mi dane ich odsłuchać (wiem, wiem, że jest jeszcze YT, ale ze mnie człek starej daty, więc wolę nośnik fizyczny).

W 2011 przestali istnieć, by po dwóch latach powrócić i w 2017r wydać nowy album „Grotesque Destructo Art” (Chaosphere Recordings). Odsłuchałem go sobie i powiem, że chłopaki dają radę, jest moc i siła w Sacred Sin, a ostatni album to potwierdza. Cholera, no muszę sięgnąć po ich wcześniejsze wydawnictwa, bo jest potencjał w tych nie-młodych już panach.

Na dziś to tyle i zapraszam na kolejne odsłony mało znane, mało grane.