Oranssi Pazuzu oraz Dark Buddha Rising połączyli siły i od razu wiedziałem, że nie będzie lekko, bo szamani z północy potrafią wspiąć się na wyżyny szaleństwa. Owocem tej kolaboracji jest album „Syntheosis”.
Nie wiem od czego tak naprawdę zacząć, bo godzinne obcowanie z tym albumem wyprało mój mózg doszczętnie, wyprawiło mnie poza galaktykę i do tej pory nie mogę powrócić do normalności 🙂 Na „Syntheosis” jest wszystko, co Oranssi i Buddha proponują w swoich macierzystych kapelach. Jest wszechobecna psychodela, nad którą unosi się szamańska aureola. Jest trans, ale tym razem mniej rozbudowany, nie ma dłużyzn, które czasami wywracały flaki na lewą stronę. Jest dół, z którego słynie DBR i w połączeniu z black-metalowym skrzekiem daje ciekawy efekt.
Chciałbym ująć choć połowicznie klimat płyty słowami, ale uwierzcie mi – słowa tego nie oddadzą. Płyta wciąga i zabiera słuchacza w podróż, która nie ma końca. Te upiorne klawisze… no normalnie wymiękam. Wsiąknąłem w te dźwięki na dobre i się zatraciłem. Ciężko mi jest się wygrzebać teraz z chaosu. Ciekaw jestem jednego – jak to brzmi w wersji live.
Płyta do wielokrotnego odsłuchu najlepiej po zmroku. POLECAM!!!