Thrash metalowi wojownicy z TERRORDOME po pięciu latach przerwy wracają z nowym albumem „Straight Outta Smogtown”. Powiem szczerze, że nawet się ucieszyłem z tego faktu, bo poprzedni album „Machete Justice” siadł mi jak diabli. Większych zmian w muzyce Terrordome nie zauważyłem, gdyż panowie dalej kroczą ścieżką, którą obrali na poprzedniej płycie (niestety, ale pierwszej płyty „We’ll Show You Mosh, Bitch!” nie słyszałem, więc się nie wypowiem).
„Straight Outta Smogtown” zaczyna się dość niewinnie, spokojną akustyczną gitarką z piękną solówką, ale po chwili następuje atak – czyli „Possessed by Blyat”, który kosi niemiłosiernie. Takie początki to ja kocham!!! Świetny riff i rewelacyjne tempo. Zresztą cała płyta utrzymana jest w morderczej thrashowej chłoście. Tutaj aż kipi od dobrych pomysłów, a riff nie jest równy riffowi. Oczywiście nasuwają się pewne skojarzenia i pewnie paru z was skojarzy sobie taką czy inną kapelę, ale roztrząsanie tego nie ma najmniejszego sensu. Płyta ma w sobie tyle energii i jadu, że niejedna kapela pozazdrości im fachu w łapach. Tak się grało w latach ’90 ubiegłego wieku, ale Terrordome wcale to nie przeszkadza. Tak rasowej napierdalanki zagranej na totalnym luzie już dawno nie słyszałem. Poza tym niezbyt często mi się zdarza słuchać płyty pięć razy pod rząd. Nie będę za bardzo lizał pośladów chłopakom, bo jeszcze w samozachwyt wpadną 🙂
Brzmienie płyty zostało wypolerowane i wymuskane w ZED Studio przez Tomasza Zalewskiego i tutaj należą się wielkie brawa, bo odwalono kawał solidnej roboty. Gościnnie Frank Blackfire wymiótł solówę w kawałku „Demolition”, a panowie Manu Joker (Uganga) i Jairo Vaz (Chaos Synopsis) popełnili wokale w utworze „Desordem e Regresso”.
Na żywo ten materiał musi wyrywać z kapci i gdybym miał długie baty, pewnie bym pozamiatał nimi podłogę w klubie/sali tak, że sprzątaczka nie musiałaby już machać miotłą 🙂
TERRORDOME RULES!!!