O ile lubię wracać do miejsc, w których spędziłem miłe chwile, to jeśli chodzi o muzyczne powroty – nie do końca jest tak pięknie i kolorowo. Ale o co chodzi, o co biega? Już wyjaśniam.
Sami wiecie jak to jest – kapela nagrała fajną płytę lub dwie, później idzie w rozsypkę, bo jakieś kłótnie, nieporozumienia, nie zgadzają się pieniądze itp. Po kilkunastu latach zbierają się dojrzali już panowie i postanawiają jeszcze raz spróbować sił na scenie. Zaczyna się niewinnie od koncertów, małych tras i wspólnych imprezek. Co do koncertów, to fajna sprawa, można posłuchać swoich ulubionych kapel z młodzieńczych lat, których nie było dane nam zobaczyć. A zazwyczaj przeszkodą były względy finansowe (bo kogo było stać na koncerty w szkole średniej?). Zaczyna robić się fajnie, wiec może jakaś nowa płyta? I tutaj sprawa troszkę się komplikuje, bo nie każdemu smakują odgrzewane kotlety czy inna stylistyka muzyczna.
Takiego „zimnego kotleta” zaproponowała nam ostatnio Massacre (USA) na swoim nowym albumie „Back from Beyond”. Pamiętam jak ich pierwsza płyta „From Beyond” rzuciła mnie na glebę, to był cios!!! Niestety nowy album nie ma nawet ułamka pierwiastka z tamtego longa. Nikomu niepotrzebna ta płyta i myślę, że powrót też.
Podobnie sprawa ma się z Morbid Angel. Tylko, że to nie oni powrócili, ale ich stary wokalista David Vincent. Na ostatnim albumie „Illud Divinum Insanus” pokazali na co ich stać (albo i nie ;). W sumie połowa płyty jest znośna i w klimacie Morbidowym, ale reszta utworów to jakaś nieudana kopia Rammsteina. Czas na zmianę nazwy panowie albo zaczniecie porządnie batożyć, jak za czasów kultowego „Altars of Madness”.
Troszkę inaczej ma się sprawa z CARCASS. Najpierw wrócili tylko na koncerty – i chwała im za to – ale po jakimś czasie zaczął doskwierać im głód tworzenia. I oto mamy „Surgical Steel”. Wiem, że co poniektórzy spodziewali się płyty na miarę „Symphonies of Sickness” czy „Necroticism…”, ale tutaj panowie rozsądnie podeszli do sprawy i wysmażyli coś pomiędzy „Heartwork” a „Swansong”. Mi ta płyta leży jak najbardziej i z ręką na sercu oświadczam, że nie muszą się jej wstydzić. No i cieszę się, że mogłem zobaczyć „chirurgów” w akcji. Była MOC!!
Morgoth też powrócił do żywych i zapowiadają nowy album. Po promocyjnym singlu „God Is Evil”, który pokazuje band w dobrym świetle, nabrałem ogromnego apetytu na duży album. Nie inaczej jest z AT THE GATES. Na żywca mordulec z pierwszej ligi, a już niebawem nowy album ujrzy światło dzienne (27.10.2014 Century Media).
To tak pokrótce jeśli chodzi o powroty te udane i te mniej. Jeśli umknęły mi jakieś ważniejsze fakty, to z góry przepraszam i poproszę o wasze sugestie drodzy i oddani fani metalurgii ciężkiej.
foto: metal-archives.com