Do tej pory nie spotkałem się z alkoholem produkowanym w Tajlandii, aż pewnego dnia serdeczny znajomy zapytał mnie, czy nazwa PHRAYA, która robi rumy, coś mi mówi. Odpowiedziałem, że nie i chętnie bym spróbował takiego egzotycznego trunku. Dostałem flaszeczkę i rozpoczynam degustację.
Ale, że ze mnie człek ciekawski, to postanowiłem pogrzebać w sieci i sprawdzić co to za trunek i z czym się go je 🙂 Za wiele się nie dowiedziałem, ale coś tam znalazłem. Rum PHRAYA produkuje firma SangSom Co., która oddalona jest 30 km od Bangkoku, a powstaje on z mieszanek rumów dojrzewających. Na pewno dojrzewa w beczkach po Bourbonie z amerykańskiego dębu i to już jest coś.
W zapachu na pierwszym planie karmel, wanilia i miód. W smaku bardzo gładki i delikatny. Finisz łagodny, który jeszcze się dobrze nie zaczął a już się skończył 🙂 No i oczywiście słodycz, bo przy rumie inaczej być nie może. Poza tym uwagę moją przykuła etykieta dość bogato zdobiona złotymi ornamentami.
Podsumowując jak na mój pierwszy raz to powiem, że Tajlandia zdobyła u mnie podium. Może nie jest to pierwsze miejsce, ale gdzieś między drugim a trzecim, więc zachęcam do degustacji.