Dawno nie było mnie w tych rejonach, więc dziś postanowiłem po raz kolejny odwiedzić słynną kolebkę europejskiego bimbrownictwa – czyli Szkocję. Whisky z Isle of Jura już kiedyś opisywałem, ale tym razem trafiłem na zimową edycję, która idealnie chłodzi w upalne dni (ale myślę, że i zimą fajnie rozgrzeje).
Jura Winter Edition, jak podają źródła, to propozycja na zimę i specjalna edycja z serii „Cask Edition Series”. Generalnie chodzi o rodzaj beczek w jakich ta whisky została starzona. Tutaj na początku leżakowała w beczkach po Bourbonie, a finisz nastąpił w beczkach po Sherry Oloroso.
I jak to u mnie bywa ze szkockimi – zawsze mam jakieś „ale”, ale dziś generalnie nie marudzę i nawet jestem zadowolony. Na początku wyraźna słodycz, czyli miód, po chwili jakieś krówki, karmel, goździki i lekki dymek. W smaku skórka pomarańczowa, rodzynki i wszechobecny karmel z toffi. Na końcu pozostaje mleczna czekoladka przyprószona torfowym dymkiem, ale w takiej ilości, ze naprawdę mi nie przeszkadza.
Muszę przyznać, że Jura Winter Edition to kolejna whisky o świetnych walorach smakowych, a przede wszystkim bardzo pijalna, bez dymu i torfu, a to mi w zupełności wystarczy. No i gwarantuję, że zadowoli podniebienie nawet wytrawnego konesera „szkockiego bimbru” 🙂