Francuskich zboczeńców i żartownisiów z Gronibard poznałem na festiwalu Obscene Extreme, gdzie bywam dość regularnie. Wyszli na scenę nadzy, a sam wokalista w dziwnych różowych rajstopach i z eleganckim kobiecym makijażem. Rajstopy po czasie poleciały w publikę i „piosenkarz” (Anal Capone) wesoło wymachiwał swoim siusiakiem na lewo i prawo. Zagrali krótki set, ale za to bardzo intensywny. Czuć było, że muzykanci bawili się wręcz wybornie serwując gawiedzi sporą dawkę goregrindu o sexualnym zabarwieniu. Ja też miałem niezły ubaw i do końca koncertu banan nie znikał z mojej facjaty. Po czasie o nich zapomniałem i specjalnie nie śledziłem ich poczynań. Aż tu nagle po 14 latach posuchy wydają trzeci album (no trochę słabo jak na 24 lata działalności).
„Regrade Les Hommes Sucer” to 16 krótkich opowieści z życia wziętych, czyli dużo sexu i specyficznego poczucia humoru. I nie myślcie sobie, że to bezsensowna grindowa napierdalanka, o nie nie. Tutaj każdy utwór zasługuje na wyróżnienie, a czytając tytuły można dostać ataku śmiechu. Poza tym skojarzenia z niektórymi płytami uznanych artystów („Individual Thought Pâté” czy „De Mysterfriize Pomme Bananas”) jak najbardziej na miejscu 😉
Jak na grindcore przystało – mamy tutaj obłędne prędkości, zniekształcone wokale, rytmiczne bujania w takcie polki i niechlujne brzmienie. Przy wokalach bym zabawił trochę dłużej, bo tutaj jest bardzo nietypowo (nawet koń ma swoje pięć sekund 😉 ). Zresztą przeróżnych odgłosów paszczowych i nie tylko, jest tutaj cały wachlarz. Począwszy od świńskich chrząknięć, stosunkowych narracji, a skończywszy na komentatorze meczu czy innej sportowej rywalizacji.
I o co w tym wszystkim chodzi? A no właśnie. Tutaj przekaz muzyczny ma inne zadanie – ma bawić i cieszyć nie tylko odbiorców, ale i też muzyków. Gronibard robi to doskonale, serwując rozrywkę czasami poniżej pasa, ale na poziomie. Tutaj wszystkie chwyty dozwolone, a brak jakichkolwiek zahamowań jest jak najbardziej na miejscu. Myślę, że warto przyjrzeć się z bliska jak to panowie robią sobie sami 😉 A co robią? Gronibard wie 🙂
P.S. Płyty proszę słuchać do końca, bo po ostatnim kawałku panowie serwują piękny uspokajacz (30 minutowy). Wcale mnie to nie dziwi, bo po takiej jatce, na zszargane nerwy, to miód na uszy 🙂