FIVE THE HIEROPHANT "Through Aureate Void" recenzja płyty, blog o muzyce alternatywnej

Psychodeliczni szamani z Five the Hierophant powracają z swoim drugim albumem „Through Aureate Void”, który przynosi sporą dawkę mrocznych dźwięków. Już na poprzedniej płycie „Over Phlegethon” z 2017 r można było zauważyć zapędy w rytualne rejony i tutaj jest podobnie. Dominują powolne transowe rytmy, w które wykwintnie wkomponowany jest saksofon. Surowe brzmienia gitar dodają doomowego ciężaru, a zdawkowo wplecione melorecytacje powagi a zarazem niepokoju, który nie opuszcza nas do ostatnich dźwięków płyty. Muzyka, która płynie z tego krążka, rozbrzmiewa głównie instrumentalnie, więc jako takich „głosów” jest niewiele i jak dla mnie to bardzo dobre rozwiązanie. Po co psuć klimat. Poza tym partie saksofonu są tak skomponowane, że brak wokalu jest niezauważalny.

Płyta składa się z pięciu dość długich utworów, które razem tworzą wielki szamański obrzęd. Jedynie kończący płytę „The Hierophant II” trochę odstaje od reszty i bardziej przypomina jazzową improwizację. Jak ktoś lubi powoli snujące się pejzaże gdzieś po mglistych bagnistych obrzeżach, to na pewno nie będzie zawiedziony. Ja po raz kolejny odpłynąłem i teraz trudno mi znaleźć drogę powrotną do normalności 🙂

Poza tym mam nieodparte wrażenie, że nad tym albumem unosi się duch kultowego serialu „Twin Peaks”, ale zapewne nie tylko ja tak mam. Płyta do długich wieczornych medytacji, najlepiej ze słuchawkami na uszach. No i ta okładka !!!

Polecam.