Nadeszła polska złota jesień, więc trzeba ją odpowiednio powitać. A żeby nie było, że z gołymi rękoma – to chwyciłem butelczynę rudej pod pachę i pognałem na spotkanie 😉
Irlandzka whiskey jest najbliższa mojemu sercu i podniebieniu, więc postanowiłem po raz kolejny kubki smakowe zalać właśnie tym destylatem. BLACKS Brewery & Distillery z Kingsale to młody gracz na mapie światowych whiskey (destylacja nastąpiła dopiero w 2015 r). Informacji za wiele nie znalazłem na jej temat. Kupiłem raczej ze względu na ciekawą etykietę i cieszącą oko butelkę, niż zawartość. Cena okazała się przystępna, więc stwierdziłem, że nawet jak mi nie podejdzie, to kieszeni nie zrujnuje 😉
Triple Threat dojrzewa w trzech beczkach, po Bourbonie, Sherry i nowych z amerykańskiego dębu. Po otwarciu butelki poczułem dość wyraźny alkohol i to mnie troszkę zaniepokoiło. Taki buch na otwarciu raczej nie wróży niczego dobrego. Po czasie jednak alkohol ustępuje i pojawia się rześki, delikatny ciasteczkowy zapach. W smaku wanilia, miód, krówki czy tam toffi i wszechobecna słodycz. Na finiszu, który nie wybrzmiewa zbyt długo, dostajemy: suszone owoce, karmel i szczyptę cynamonu.
Reasumując: jak na taki młody trunek to całkiem fajnie się pije, nie wykrzywiło mi facjaty i nawet można pić bez tzw. dopełniaczy 😉
Whiskey bardzo wyważona i w dodatku za niewielkie pieniądze, więc polecam.