Ta kapela, choć już nie istnieje, to na dłużej przykleiła mi się do ucha. Dziś kilka słów o alchemikach z Australii, czyli ALCHEMIST. Zespół powstał w 1987 r w Canberze i zarejestrował sześć pełnych albumów. Po nagraniu trzech demówek przychodzi czas na debiut i w 1993 Lethal Records wypuszcza „Jar of Kingdom”. Chaotyczny styl alchemików od początku rzuca się w ucho. Z death metalu mamy tutaj tylko rasowy growling, reszta to kombinacja poplątanych rytmów i kosmicznych zagrywek. Jest kolorowo 😉
Dwa lata później ukazuje się „Lunasphere” (Shock Australia) i kombinacji ciąg dalszy. Chociaż pokusiłbym się o stwierdzenie, że Alchemicy poszli o krok dalej i czerpią garściami z szeroko pojętej muzyki awangardowej. Kompozycje nabierają ciekawych kształtów. Podobają mi się techniczne smaczki, którymi dość często nas raczą, a i wokalnie jest już wyraźniej. Wokalista stara się bardziej krzyczeć, przez co jest bardziej czytelny i nawet można zrozumieć teksty 🙂 Muzycznie niewiele ma to wspólnego z metalem śmierci.
W 1997 r wychodzi trzeci album „Spiritech” i tak naprawdę na tej płycie Alchemist zaznacza swój charakterystyczny styl. Ja bym to określił: Alchemist Metal. Długie, rozbudowane utwory (rewelacyjny 11 minutowy „Figments” kończący album), duża rozpiętość wokalna (wrzaski, szepty, krzyki), narastające tempa – jest tego ogrom. Alchemist podołał syndromowi trzeciej płyty i wyszedł z tego obronną ręką, „Spiritech” to kawał potężnego progresywnego metalu.
Trzy latka przerwy i wychodzi „Organasm” (Displeased Rec.). Podoba mi się brzmienie tego albumu, jest takie „soczyste”. Kompozycje nabrały przestrzeni, niekiedy wkrada się troszkę psychodelii, ale to akurat jest na plus. Cały czas słychać progres w Alchemicznych dźwiękach. Droga, którą obrali Alchemicy, bardzo mi odpowiada, zespół nie zamknął się w jednej szufladzie, tylko po kawałku skubie z każdego gatunku i robi to z wielkim wyczuciem. „Organasm” wyznacza nowe kierunki w muzycznej drodze Alchemist, a takie utwory jak „Evolution Trilogy” to istne dzieła sztuki, prawie piętnaście minut podróży po galaktyce kosmicznych dźwięków. Jestem ciekaw, jaki obraz by powstał do tego utworu. Może ktoś się kiedyś skusi 🙂
W 2003 r Relapse Records wydaje „Austral Alien”. Kontynuacja stylu obranego na poprzedniej płycie plus kilka nowinek (czuć industrialny oddech). Alchemist w znakomitej formie rośnie w siłę, ale czy ktoś to doceni? Na pewno garstka ludzi, do których i ja się zaliczam 🙂 W 2005 r wychodzi kompilacja „Embryonics”, na którą składają się utwory z trzech pierwszych płyt, demosów i epki „Eve of the War” z 1998r.
Rok 2007 przynosi nam ostatni album Alchemików „Tripsis” (Relapse Rec.) Album doskonały, idealny na pożegnanie się ze światem żywych. Jak dla mnie Alchemist nie nagrał nigdy słabej płyty, cały czas szli do przodu i nie oglądali się za siebie. Nie zważali też na żadne trendy czy panujące mody, po prostu robili swoje, robili bardzo dobrą muzykę i za to ich cenię.
Wielka to strata dla muzycznego świata, że już nie grają, ale zostało coś na otarcie łez. Główny mózg i kompozytor Alchemików, czarodziej cudownych dźwięków Adam Agius nie złożył broni. W 2010 r powołuje do życia The Levitation Hex. Muzycznie jest to kontynuacja drogi obranej przez Alchemist i bardzo mnie to cieszy. W 2012 r ukazuje się debiut zespołu pt. „The Levitation Hex”.
Umarł Alchemist, niech żyje The Levitation Hex! Zapraszam wszystkich ciekawskich do zapoznania się z muzyką Alchemików Wszechświata.
foto: Archiwum Metalu metal-archives.com
Jest moc ! Świetna stronka, dzięki niej odkryje więcej ciemnej mocy