Zarobiony byłem ostatnio, ale ogarnąłem temat i wracam do recenzji.
Tak sobie czasami myślę, że pewnie mało kogo obchodzi to moje pisanie, bo staram się przedstawiać niszowe kapele, które są kompletnie niepopularne. A co niepopularne to i niemodne, ale czy to takie istotne? Dla mnie kompletnie bez znaczenia.
To, co przykuwa moją uwagę w muzyce, musi być „JAKIEŚ”. Poza tym zespoły, które przedstawiam często słyszała garstka ludzi, do których i ja się zaliczam. O tych większych nazwach z „pierwszych stron gazet” piszą wszyscy, więc nie widzę sensu dokładania swojej cegiełki. Ale uwierzcie mi – często nikomu nieznany zespół nagra naprawdę ciekawy materiał, który przechodzi bez echa i wówczas wkraczam JA i mędrkuję 😉 Choć zdarzyło mi się kilka razy pisać o zespołach większego formatu, to jednak bardziej odnajduję się w tzw. podziemiu.
Jakiś czas temu wygrzebałem coś z tego podziemia (a może bardziej z kosmosu?). A wygrzebałem nie byle co, bo debiutancką epkę „Cosmosphere”, jednoosobowego projektu DIONE ze Starogardu Gdańskiego. Cztery utwory, dwadzieścia minut i to mi pasuje. Całym sprawcą zamieszania jest Krystian Łukaszewicz, który udziela się min. w Embarla Firgasto. W swoim nowym projekcie Krystian dalej penetruje niezbadane otchłanie black metalu, który ostatnio jest gatunkiem bardzo eksploatowanym.
Tym razem akcja toczy się w przestrzeni kosmicznej. Mam pewne skojarzenia, ale w dzisiejszych czasach trudno ich uniknąć, więc pominę „przyszywanie łaty”. Struktury utworów to typowy czarny metal z blastami i złowieszczymi skrzekami. Okraszone to wszystko odrobiną melodii, która na całe szczęście nie trąci tandetą. Jakaś tajemna aura unosi się nad „Cosmosphere”, która za każdym odsłuchem roztacza swoje macki coraz szerzej. „Moon” to wściekła black metalowa jatka, czyli otwarcie idealne. Mnie urzekły dwie rzeczy, a mianowicie: ciekawy aranż gitar w utworze „Cosmological Fractals” oraz krótkie „rozdwojenie jaźni” w „From Obliteration to Macrocosm”. Takie zwroty akcji uwielbiam i życzyłbym sobie więcej na nowym wydawnictwie. Na zakończenie „Resonance Above the Unknown” z intrygującym wstępem, który kroczy marszowym tempem gdzieś po bezdrożach kosmosu.
Reasumując „Cosmosphere” to bardzo dobra przystawka przed daniem głównym, która spełniła swoją rolę perfekcyjnie. Mam nadzieję, że danie główne zostanie podane do stołu w niedalekiej przyszłości. Ja narobiłem sobie apetytu więc będę wyczekiwał 🙂
https://dionebc.bandcamp.com/album/cosmosphere