Już od jakiegoś czasu miałem ochotę na ten trunek, ale zawsze coś mi wypadało. W końcu żona kupiła mi go na urodziny i stałem się szczęśliwym posiadaczem tego wspaniałego destylatu. Co mnie zaskoczyło na samym początku po obejrzeniu etykiety – to destylarnia. Myślałem, że trunek powstał na wyspach, a tu zaskoczenie: SZWECJA i na dodatek młoda destylarnia.
Historia destylarni Mackmyra sięga 1998 r, została ona zbudowana w starym młynie i elektrowni w miejscowości Valbo. Stworzyło ją ośmiu przyjaciół z Królewskiego instytutu Technologii. Opisywana tutaj whisky Motörhead trafiła do sprzedaży 1 października 2015 r jako limitowana edycja, wyprodukowana specjalnie dla uczczenia 40-lecia zespołu.
Whisky Motörhead przez pierwszych pięć lat leżakowała w beczkach po bourbonie, a następnie pół roku w beczkach po sherry. Jeśli chodzi o moje doznania smakowo – węchowe, to na pierwszy nos wyłaniają się owoce cytrusowe i suszone. Trochę wanilii i migdałów. Smak bardzo korzenny, owocowy i troszkę orzechowy. Jak dla mnie to taki aksamit, który rozpływa się w ustach pozostawiając gładki i subtelny owocowy posmak. Podoba mi się też projekt etykiety, która jest cała czarna, ozdobiona srebrną czcionką i widnieje na niej oczywiście słynna czacha Motörhead.
Na dzień dzisiejszy mogę stwierdzić, że do tej pory nie piłem lepszej whisky. Brawo Szwecja! No i oczywiście zdrowie Lemmy’ego, który gdzieś tam sobie w zaświatach siedzi i pewnie popija ten czy inny trunek.