Można by powiedzieć jednym słowem: Supergrupa!!! Kapela złożona z muzyków Mastodon, Soulfly, Dillinger Escape Plan i The Mars Volta. Nagrali płytę i to naprawdę dobrą płytę. Już słyszę docinki malkontentów, że chwytliwe refreny, że nagrali płytę dla zarobienia kilku dolców, że to już wszystko było. Może i było, ale ten album niesie ze sobą taką niesamowitą energię, że aż człowieka rozsadza. Jakieś nieziemskie pokłady mocnych riffów i niebanalnych aranżacji. Czuć młodzieńczy bunt nie młodych już muzyków i chęć skopania komuś dupska. Ładują chłopaki do pieca ile wlezie. Czują tą „dzikość serca” i ognień ze środka duszy.
Zasłuchuję się w tej płycie od tygodni i naprawdę nie mogę się uwolnić. Jest w tej muzyce jakiś tajemny magnes:) No i panowie robią to zawodowo, choć niekiedy można doszukać się echa dokonań ich macierzystych kapel, ale to akurat na plus. Utwór otwierający płytę „Wings of Feather and Wax” może komuś kojarzyć się takim niby hiciorem singlowym, ale mam to gdzieś. Wiem, wiem są melodyjne refreny, ale czym by była muzyka bez melodii. Cała płyta jest MOC-arna i ma w sobie duży potencjał niepohamowanej, muzycznej agresji. Dla mnie płyta nr 1 ostatnich miesięcy. A ludzie i tak zawsze będą gadać, że tamto i sramto. Trzeba podejść do płyty rzetelnie, przesłuchać kilka razy i wtedy zrozumieć sens tej muzyki. Mam nadzieję, że kolesie nie osiądą na laurach i niebawem usłyszę następcę „jedynki” i oby tak samo, a nawet lepiej kosiła. Hellyeah.
foto: metal-archives.com