Mercyless jest jednym z tych zespołów, którego droga muzyczna nie była usłana różami, a mimo to dalej kroczą swoją osobliwą ścieżką.
Powstali w 1987 r w Mulhouse (Francja) i od tamtej pory z małą przerwą istnieją do dziś. W swoim dorobku mają sześć pełnych albumów, kilka demosów i mniejszych wydawnictw. Nie będę tutaj przytaczał szczegółowej historii zespołu, ponieważ chciałbym się dziś skupić na ich ostatnim wydawnictwie „Pathetic Divinity”, które ukazało się w ubiegłym roku pod banderą Kaotoxin Records.
Na album składa się dziesięć autorskich kompozycji, które można spokojnie oprawić w szerokie ramy death thrashowej łupanki. Płytę otwiera „Blood of lambs” – krótkie instrumentalne intro. Zaraz po nim następuje toporny wstęp do tytułowego „Pathetic Divinity”, by po chwili rozpętać lawinę dźwięków, łamanych rytmów i zmian tempa. Lubię jak zespoły tak kombinują i podają słuchaczowi pełnowartościowy produkt nie idąc na łatwiznę. Brzmienie jest mięsiste, typowo death metalowe, growle też nie odbiegają od normy, no może więcej trashowego pazura pokazuje perkusista, ale to jak najbardziej na plus.
Kolejny utwór „A Representation of Darkness” to krótki trzyminutowy strzał z blastami i wolnymi walcami. „My Name is Religion” od początku kopie drapieżnym riffem i pokazuje, że Mercyless ma jeszcze kilka asów w rękawie. Idealnie wpasowane plamy klawiszów dodają mrocznej atmosfery. „Exhort the Heretic” to rytmicznie płynący killer track z podwójnymi taktowcami, które miażdżą… po prostu miażdżą! Jak ja kocham takie utwory.
Mercyless nie odpuszcza i dalej serwuje nam kapitalny „Left to Rot”, czyli kopniak w średnim tempie z rewelacyjnymi wokalami, chyba najlepszymi na płycie. „Eucharistic Adoration” – fajny wstęp i potem lecimy w średnim tempie z thrashowymi zwolnieniami. Kolejny utwór o wymownym tytule „Christianist”, czyli znów trzy minuty konkretnego wpierdolu. Na zakończenie „How Deep Is Your Hate?” i „Liturgiae”. Płyta płynie, płynie i nieco ponad pół godzinki strzela jak z bicza.
Polecam „Pathetic Divinity” z całego mojego przesiąkniętego death metalem serducha. Mercyless to zespół wielki i na pewno należycie niedoceniony na światowych scenach metalu śmierci. Ja im kibicuję od samego początku i dalej będę to robił, dopóki będą nagrywać takie albumy. Amen.