maxresdefault - voivodWiem, wiem, miałem nie pisać o  kapelach z kręgu „znani i lubiani”, ale mam do Voivod ogromną słabość  i nie byłbym  sobą nie wspomniawszy o nich ani słowa. Są dla mnie jednym z  najważniejszych  zespołów, od których zaczęła się moja przygoda z ekstremalnym metalem, bo na tamte czasy nikt tak brutalnie nie grał 🙂

Więc jedziemy z tym „wojewodą” 🙂

Zespół założył w 1981 r Denis D’Amour (Piggy), nieco później zwerbował na bass Jean-Yvesa Thériault’a (Blacky), który kompletnie wtedy nie miał pojęcia o grze na tym instrumencie. Pozostało poszukać perkusistę do kompletu, więc Blacky zaproponował koledze z  liceum, żeby spróbował sił na perkusji i ten się zgodził. Tym kolesiem był Michel Langevin (Away). Niestety zabawa nie trwała długo i zespół przestał istnieć. Po rocznej przerwie postanowili spróbować jeszcze raz, podszlifowali swój warsztat muzyczny i postanowili zatrudnić wokalistę. Tym  człowiekiem okazał się być Denis Bélanger (Snake).

voivod2

I  w takim składzie 25 czerwca 1983 r zagrali swój pierwszy koncert, na którego set składały się głównie covery zespołów Judas Priest, Venom, Motorhead czy Budgie. Koncert został zarejestrowany na taśmie i ukazał się jako pierwsze demo zespołu „Anachronism”. Oprócz coverów Voivod zaprezentował swoje dwie autorskie kompozycje, w tym kultowy „VOIVOD”.

Na początku 1984 r wydają swoje drugie demo „To the Death!…” i tutaj  panowie uraczyli nas własnymi kompozycjami. Jakość oczywiście nie powala, ale  można było wywęszyć co będzie dalej. A dalej było już tylko lepiej. Po serii koncertów zespół zauważył Brian Slagel, boss Metal Blade Records i zaproponował im nagranie jednego utworu na kompilację. „Condemned to the Gallows” ukazał się na składance „Metal Massacre V”. Po tej zajawce Slagel szybko podsunął zespołowi do podpisania stosowne papiery i w sierpniu 1984 r na talerzu kręci się czarny placek, a na imię mu było „War and Pain”. I od tego momentu zaczęła się moja przygoda z VOIVOD.

Dokładnie pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałem w radiu utwór otwierający płytę „Voivod”.

war and pain

Po prostu oszalałem!!! Nie wierzyłem, że można grać tak szybko, tak chaotycznie, a nawet stwierdziliśmy z kumplami, że to nie muzyka, że nie ma tutaj melodii, że to wszystko tak bez składu i ładu, że to się nie da tak. Nie mogłem tego ogarnąć, to był totalny kosmos!

Całą płytę nagrałem na kasecie i wałkowałem do pożygu, to był mój muzyczny „ołtarz”, do którego wracałem tak często jak tylko mogłem. Dla mnie Voivod tym albumem wyprzedził świat muzyki o lata świetlne. Nikt w tamtych czasach nie pozwolił sobie na takie eksperymenty, na takie innowacje. Z mety zostali okrzyknięci pionierami nowego gatunku – „Space metal”, a to było tylko zwykłe połączenie brudnego punk rocka z ciężkim metalem. I cieszę się bardzo, że ten punk rockowy pazur pozostał w ich muzyce do dziś.

Po dość chłodnym przyjęciu albumu przez prasę zespół skupia się na pracy nad nowym albumem. W międzyczasie nagrywają trzy demówki i epkę „Thrashing Rage”(Noise Rec. 1986r). Jest to cisza przed burzą, która ma za chwilę nadciągnąć. 14 marca 1986 r za sprawą Combat Records wychodzi „Rrroooaaarrr”, czyli 38 minut totalnej rozpierduchy, a takie hymny jak „Fuck of and Die” czy „To the Death!” na długo zapadają w mej pamięci, pamięci nastolatka, w którym na dobre zagościł ten charakterystyczny Voivodowski styl.

rrroooaaarrr

Zaraz po tym fakcie Voivod rusza na szereg koncertów u boku takich kapel jak Celtic Frost, Running Wild, Possessed czy Deathrow. W chwilach wolnych od koncertowania Kanadyjczycy nie próżnują i komponują materiał na nowy album. No i oczywiście w międzyczasie wydają kilka koncertowych demówek.

W 1987 r Noise Rec. wydaje epkę „Cockroaches”, która jest przystawką do dania głównego. Nowe wydawnictwo „Killing Technology”, które ukazuje się na początku kwietnia 1987r  do razu ścina mi łeb przy samej dupie. I tutaj nie mam nic do dodania, po prostu płyta kompletna! Voivod idealnie połączył thrashową motorykę z punkowym wykopem. Słuchałem tej płyty z otwartą gębą i nie wiedziałem co się ze mną dzieje.

„Zabójcza technologia” zawładnęła mym umysłem na dobre, a takie utwory jak „Tornado” czy „Ravenous Medicine” sponiewierały mój niewinny, dopiero co kształtujący się umysł. Do dnia dzisiejszego dla mnie płyta ponadczasowa, Voivod  osiągnął pułap, o jakim niektóre kapele mogą sobie pomarzyć, pułap nie do osiągnięcia.

Killing technology Voivod

Latem 1988 r wychodzi czwarty album studyjny „Dimension Hatross”(Noise Rec.). Płyta bardziej zróżnicowana od poprzednich wydawnictw. Muzycy postanowili pójść dalej i zagłębić się w w dotąd nieznane im rejony muzyczne. Wkradło się troszkę progresywnych rozwiązań, połamanych schematów i karkołomnych zagrywek perkusyjnych, przez co album stał się bardziej rockowy.

Tutaj naprawdę słychać jakim wszechstronnym gitarzystą jest Piggy, jego kunszt i wkład w całokształt płyty jest nieocenialny. Dla mnie „Tribal Convictions” i „Cosmic Drama” to jedne z najlepszych utworów w całej dyskografii Voivod.

2043 Voivod

Po ukazaniu się płyty u Piggiego lekarze zdiagnozowali guza mózgu, który musi być poddany natychmiastowej operacji. Niestety gitarzysta odmawia i postanawia ruszyć w  trasę promującą nowy album, a towarzyszą im traszersi  z Vio-Lence. Rok później za sprawą MCA Records ukazuje się album „Nothingface”. Płytę otwiera rewelacyjny „The Unknown Knows ” i dalej już jest klasycznie w  voivodowskim stylu.

A cover Pink Floyd „Astronomy Domine”  to mistrzostwo świata!!! Płyta została nominowana do prestiżowej nagrody kanadyjskiego przemysłu muzycznego i z mety zyskała pochlebne recenzje krytyków i fanów. Zaraz po tym wraz z Soundgarden i Faith No More ruszają na trasę po USA.

Na dzisiaj to tyle. CDN…

2044 Voivod

 

foto: archiwum metalu