Byłem już pismakiem-amatorem, byłem „gwiazdą rocka” i znawcą trunków wyskokowych. Byłem obieżyświatem, który miał ambitny plan, ale niestety krótko mówiąc się zesrał 😉 Byłem znanym i cenionym krytykiem death  metalowej sztuki walki (no kurła kim ja nie byłem),  więc najwyższy czas coś zmienić w swoim ubogim życiu 🙂

Ten pomysł zrodził się w mojej głowie lata temu, ale dopiero teraz do niego dojrzałem i postanowiłem – otwieram własną firmę!!! A czym będę się zajmował, co produkował i czym handlował poniżej dokładnie opiszę 🙂

 

Od zawsze chciałem zrobić trzy rzeczy pod nazwą Baron Prodakszyn. Te trzy rzeczy to: piwo, whisky i wybielacze. A dlaczego akurat te rzeczy? Bo to takie moje marzenie, które czule pielęgnowałem od pacholęcych lat. Linię tą nazwałem RED, BLACK, WHITE. Nazwę oczywiście zaiwaniłem od producenta mebli, tylko kolejność wyrazów zmieniłem, co by mnie po sądach nie ciągali 😉

Na „skromny” początek chciałbym otworzyć mini browar, ale nie taki zwyczajny. To będzie browar nadzwyczajny. Będzie on produkował pierwsze na świecie piwo bez piany (dla posiadaczy wąsów idealna sprawa, dla kobiet zresztą też, bo one jakoś nienawidzą piany) 🙂 Nie każdy lubi ten ohydny biały puch, więc myślę, że piwko bez piany to będzie strzał w dziesiątkę. Lub w kolano 🙂 Do tej nietypowej produkcji zakupiłem kilka beczkowozów, które wcześniej służyły do wywozu szamba. W nich piwo będzie leżakowało i nabierało specyficznego aromatu (zdaję sobie sprawę, że szambiarka może się źle kojarzyć, ale uwierzcie mi – posmak gówna jest zniwelowany prawie do niewyczuwalnego, martwi mnie jedynie brązowy osad, który pozostaje na ustach). A piwko będzie miało nazwę Black Baron o stężeniu alkoholu 16.6 %. Nieźle jak na początek, co?

Kolej na WHISKY. Do destylowania zakupiłem upadły PGR w Wichowie, gdzie w walących i cuchnących krowim łajnem oborach zainstaluję ogromne kadzie. Półprodukty będę pozyskiwał z dyskontów spożywczych, które chętnie pozbywają się zgniłych i robaczywych owoców (trzeba oszczędzać, co nie). Trunek będzie dojrzewał w beczkach po kapuście kiszonej 12 dni. Kiepskie destylarnie potrzebują aż 12 lat, ale ja ten sam efekt mam w 12 dni, więc po co tracić czas 😉 Gotowy produkt  będzie rozlewany do plastikowych butelek po wodzie destylowanej. Tam będzie dojrzewał jeszcze trzy dni, trzy godziny i 66 sekund. Tak szlachetny napitek nazwę Red Baron, a moc jego to 66,6%. W smaku bardzo wyraźne nuty sadzonego jajka i przetrawionych żołędzi. Na finiszu suszone mole i śliwki robaczywki.

Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów wyprodukuję pierwszy na świecie wybielacz plam na honorze, czyli w skrócie Wybielator. Bo jak wiadomo każdy ma jakieś tam skryte grzeszki, popełnione gafy czy kace moralne, do których wstydzi się przyznać. Wybielacz ten pozwoli raz na zawsze pozbyć się tych plam.

Proponuję trzy wersje tego specyfiku: pierwsza – „Śnieżnobiała biel”, czyli coś na małe kłamstewka, drobne kradzieże i wybryki po pijaku.

Druga – „Nieskazitelna biel”, czyli coś na grubsze sprawy takie jak skoki w bok, publiczna masturbacja czy rzyganie bigosem koledze do kieszeni. I trzeci wariant: „Bielsze nie będzie”, ale to już na bardzo grube sprawy (jakie? sam jeszcze nie wiem, bo jestem w trakcie testów). Jest jeden mały szkopuł niestety – nie działa na czarną zarazę w sukienkach (na ich niecne występki nie ma rady, a szkoda, bo to najlepsza klientela). White Baron już niebawem będzie dostępny we wszystkich salonach odnowy chemicznej w całym kraju.

Mam też dobrą wiadomość dla moich fanów (i hejterów). Otóż nie do końca rozstaję się z biznesem muzycznym, bo tak po prostu się nie da. Nie da się z dnia na dzień rzucić wszystkiego i wyjechać w Bieszczady 🙂 Postanowiłem pisać recenzje, sprawozdania z wieców partyjnych czy innych wydarzeń ku-klux-alnych, ale niestety już za pieniążki.

Więc jak ktoś będzie zainteresowany to zapraszam. A tak przedstawia się sytuacja od strony finansowej.

Od początkujących kapel, które nie umieją jeszcze grać, a marzy im się kariera na poziomie co najmniej NIGHTWISH to stawka wynosi 1500 zł + 66% vat. Cena obejmuje pochlebną recenzję, zdjęcie na ostatniej stronie Trybuny Ludu i michę pierogów ze skwarkami.

Jak twój zespół pnie się do góry, wydał kilka dobrych płyt, ale z ostatnią coś poszło nie tak, wszystkie pismaki po niej jadą, a oglądalność w telewizji śniadaniowej drastycznie spadła, to stawka razy dwa plus krata dobrego rzemieślniczego browca. Wtedy pojawia się recka 10/10, krótki epizod w serialu „Królowe życia”,  plakat i gąbka do kąpieli z logotypem kapeli.

A jeśli zawodowej kapeli nie idzie koncert (pijany basista czy nierówno grający bębniarz), to oczywiście służę pomocą i wyciągam hord w tzw czarnej dupy (rzucam disco-polowy plejbek, ładnie tańczące panie z dużymi cycami, na telebimie jakiś film z Indiana Wonsem i publika jest w piekło wzięta ). Ale niestety taki SZOŁ ma swoją cenę. Tu bez kozery powiem pińć tysi polskich złotych.

Ale jeśli trzeba kogoś zgnoić, zmieszać z błotem, obrzucić epitetami czy sprowokować do bójki to oczywiście zrobię to w gratisie. Więc zapraszam wszystkich zainteresowanych do współpracy. Dane kontaktowe znajdziecie na ostatniej stronie internetu, tam gdzie tylko Chuck Norris dotarł 😉 Powodzenia!