Fińskie WALTARI istnieje już prawie 30 lat, ma na swoim koncie 13 pełnych albumów, kilka kompilacji, a tak naprawdę mało kto o nich słyszał. Moja przygoda z ich muzykąWatari zaczęła się od płyty „So Fine” z 1994 r. Urzekli mnie dosłownie wszystkim. Po pierwsze: bardzo ciekawie wplątują w swoje piosenki fińską muzykę ludową. Po drugie: spora dawka metalu miesza się z rytmami, że tak powiem, „tanecznymi”. Na pewno jest rockowo, czasami potrafią przyłupać jak rasowy band death metalowy. Jest i troszkę funkowo, jazzowo, a i niekiedy disco zaglądnie do ich twórczości. Wychodzi z tego ciekawa „mamałyga” i bez jakiś większych niestrawności łykam taką nutę. Nie zdziwcie się też rapowanymi wokalami, ale to akurat niezbyt często się pojawia. Jest dużo dobrego metalu i prześmiewczego  humoru. I za to ich cenię.

Waltari

Trochę mnie dziwi, że tyle lat grają i nie są zbyt popularni. Nie często też można o nich przeczytać, a koncerty to już są rzeczą sporadyczną. Podobają mi się ich opracowania tzw. coverów. Bardzo fajnie zagrali kawałek The Cure „A Forest” z płyty „So Fine”. A ich ostatni album „Covers All! – 25th Anniversary Album” z 2011 r jest cały z coverami (na warsztat poszły kawałki  Iron Maiden, Davida  Bowie, Madonny i Dingo). Fajnie zrobiony cover Davida Bowie „Look Back in Anger” oraz „Caught in A Mosh” Anthrax z kapitalnymi dęciakami.

Uwielbiam ich twórczość i z ich bogatej dyskografii poleciłbym albumy „Big Bang” (1995r), „Space Avenue” (1997r – gościnnie Apocalyptica i Anita Davis) oraz mój ulubiony „So Fine” (1994r).

Zapraszam do lektury:

 

foto: metal-archives.com