Voivod The Wake recenzja płyty

Pamiętam, jak pierwszy raz zetknąłem się z ich muzyką (chyba w audycji „Muzyka Młodych”) – Marek Gaszyński przedstawił kapelę i powiedział coś mniej więcej: „A teraz zaprezentuję państwu pierwszy utwór z debiutanckiej płyty 'War and Pain’ młodych  Kanadyjczyków” …  i poleciał „Voivod”. Fanem na dobre zostałem po rewelacyjnym „Killing Technology”, który dosłownie wyrwał mnie z kapci. Od tego czasu śledzę ich dokonania z uporem maniaka i tym samym stałem się „psychofanem” 🙂

Dziś kilka słów o ich najmłodszym dziecku, któremu imię dano „The Wake”. W sumie to miałem małe obawy, bo po słabym „Infini” i dość przeciętnym „Target Earth” nie spodziewałem się wielkiej „kosmicznej rewolucji”. I tutaj nastąpiło miłe rozczarowanie, bo jakby w muzykę Voivod wstąpiły nowe siły witalne. Moje wątpliwości co do nowej twórczości szybko zostały rozwiane, bo taki „Obsolete Beings” już wynosi mi Voivod pod niebiosa.

Panowie pozbyli się ciężkiej kotwicy, którą ciągnęli przez kilka ostatnich lat i znowu grają jakby mieli po 20 wiosen na karku. Utwory są bardziej złożone, wielowątkowe, słychać sporo nawiązań do rocka z lat ’80 z czego jestem bardzo rad, ponieważ w tym właśnie okresie kształtował się mój gust muzyczny. Mongrain postanowił nie kopiować stylu Piggy’ego i zaczął grać po swojemu – i całkiem zgrabnie mu to idzie (no może trochę przesadził z wirtuozerskimi solówkami).

Voivod The Wake recenzja albumu

Ogólnie „nowe” oblicze Voivod leży w odległej galaktyce gdzieś pomiędzy „Nothingface” a „Angel Rat”, co akurat mi bardzo pasuje. Co mnie zaskoczyło: smyczki w utworze „Iconspiracy”, to jak dla mnie średnio trafiony pomysł i taki trochę niepotrzebny ozdobnik. Na zakończenie dostajemy 12-minutowy kolos „Sonic Mycelium” (przekrój albumu w telegraficznym skrócie), który jest znakomitym zwieńczeniem „Pobudki”.

Reasumując: krótko dodam, że bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy, no bo panowie pomimo swojego wieku dali radę. Tą płytą udowodnili, że stać ich jeszcze na wykrzesanie iskry, z której zapłonie wielki ogień. Płyty słucham już jakiś czas i za każdym razem odkrywam coś nowego.

Voivod powrócił w wielkim stylu i mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze nie raz czymś zaskoczą.