COLD MEAT INDUSTRY to niewielka (niestety nieistniejąca już) wytwórnia płytowa ze Szwecji. W swoim katalogu wydawniczym skupiała głównie projekty grające muzykę bardzo „niepopularną”. Znajdziemy tutaj takie nurty muzyczne jak Dark Ambient, Martinal Industrial, Neofolk, Neoclassical, Power Electronics czy Ritual music. Generalnie jest szaro buro i ponuro 😉 Odnajdziemy  tutaj naprawdę nietuzinkowe kapele chociażby takie jak Mortiis, Puissance, Ordo Equilibrio czy Con Sono. Każdy kto ma szeroko otwarty umysł znajdzie coś dla siebie.

Dziś chciałbym przedstawić sylwetki kilku projektów, które mi wpadły w ucho i od czasu do czasu lubię sięgać po ich płyty. Jedną z tych kapel jest Szwedzki duet ARCANA. Ich muzyka kojarzy mi się z dokonaniami DEAD CAN DANCE. Ale nie jest to kopia mistrzów neoklasycznego nurtu. ARCANA ma w sobie coś oryginalnego. Tworzy długie orkiestralne pasaże połączone ze spokojnymi mrocznymi  barytonami. Jest jakiś niepokój w ich muzyce, lęk przed nieodkrytym. Jest bardzo gotycko i z patosem. Muza idealna na wieczorne wyciszenie. Słuchawki na uszy i można odpłynąć w niezbadane zakamarki ludzkiej świadomości. I na żywo jest niesamowity klimat. Widziałem ich kilka lat temu, grali po północy na średniowiecznym zamku. Ciarki przeszywały mój umysł. Wspaniałe i niesamowite doznanie.

Kolejnym projektem jest ORDO EQUILIBRIO, pochodzą ze Szwecji i grają muzę z pogranicza Ritual ambient i Dark Wave. Co to jest? Muzyka w dużej mierze składa się z mono deklamacji, pod które podłożone są ciekawe podkłady (plumkania, bijące dzwony, szumy, szepty, kobiece chóry), czasami wtrąci się gitara akustyczna z mrocznym głosem w tle. Muzyka idealnie pasuje do obrzędów rytualnych czy okultystycznych. Polecam płytę „Conquest, love & self perseverance”. Dodam tylko, że obecnie działają jako ORDO ROSARIUS EQUILIBRIO i miałem okazję ich podziwiać na żywo. Byłem pod wielkim wrażeniem ich występu mimo, że grali w pełnym słońcu.

Kolejnym projektem wartym uwagi jest twór o nazwie CON SONO. Można ich określić mianem „Mroczny hymn zniszczenia”. Dlaczego? Muzycznie CON SONO proponuje nam nieziemskie odgłosy „paszczowe”, cykające jak bomba zegarowa bębny, horrowe klawisze i przedziwne monologi. Idealnie wpasowałaby się do ścieżki dźwiękowej jakiegoś obłąkanego filmu grozy z lat 70-tych. Jest nieprzewidywalnie!! Każdy utwór to oddzielna opowieść, oddzielne tło do malowanego wyobraźnią obrazu apokalipsy, rytualnego mordu czy co tam sobie jeszcze można wymyślić. Jest niepokój w tych dźwiękach, nocne odsłuchiwanie na pewno spowoduje u słuchacza wysyp gęsiej skórki. Tutaj strach nabiera innego znaczenia. Jakiego? Przekonajcie się sami słuchając „Hymns of Deceased Deities”.

I na koniec zostawiłem sobie człowieka – trolla MORTIIS. Bardzo lubię jego wcześniejsze płyty, kiedy to jeszcze sam komponował. Bo to, co robi obecnie to troszkę mnie śmieszy. Jakiś taki industrialny rock, ale bliżej temu do dyskoteki niż do mrocznej muzy. Ale zostawmy teraźniejszość i zajmijmy się początkami twórczości MORTIISa. Pierwsze płyty pana M. to bardzo ciekawa i mroczna odmiana ambientu. Idealne dźwięki do jakiegoś złowieszczo-ponurego dokumentu, cmentarne klimaty, katedralne pogłosy i odrobina grozy. Instrumentalna ekstaza!!! Już słyszę jak to pięknie brzmi w 14-sto wiecznej katedrze. MAGIA!! Polecam pierwsze płyty Mortiisa, jest coś w nich niesamowitego, bo nowsze dokonania to omijać z daleka szerokim łukiem. Kto nie miał okazji zaznajomić się z produkcjami chłodnego fabrycznego mięcha, to zachęcam choć do liźnięcia tematu.